wtorek, 23 października 2012

205. Pomóż Marysi

Źródło: Informacje od mamy Marysi.
Strona Marysi: http://www.marysienka.tio.pl/
Marysi na fb: https://www.facebook.com/MarysienkaZawisza#!/MarysienkaZawisza


Marysia urodziła się 16.02.2012 w Krakowie w 36tc, cierpi na:
Rozszczep kręgosłupa TH-10, L-5 (operowana ok.4godz. życia).
Wodogłowie (wszczepiona zastawka w 3dobie życia).
Zespół Arnolda Chiariego.
Neurogenny pęcherz moczowy.
Myelodysplazja.
Przepukliny pachwinowa (po operacji w 4 m.życia) i jelitowa.
Stopy końsko-szpotawe (wyprostowane, oby na zawsze).
Niedoczynność tarczycy.
Porażenie kończyn dolnych.
A wszystko jeszcze na tydzień przed porodem miało być dobrze.
Pomóż nam zatrzymać uśmiech Marysi...


Marysia wita nas codziennie uśmiechem. Jest szczęśliwa i beztroska. Nie wie jeszcze, że nie będzie chodzić. Nie rozumie, co oznacza rozszczep kręgosłupa, czy wodogłowie...
Zwracamy się z uprzejmą prośbą o udzielenie nam wsparcia finansowego dla naszej córeczki. Teraz każdy dzień to walka o lepsze zdrowie Marysi, to walka o jej lepszą samodzielną przyszłość. To specjalistyczny sprzęt medyczny, ortopedyczny, to ciągła rehabilitacja, turnusy rehabilitacyjne, prywatne wizyty lekarskie.
Jesteśmy pewni, że wygramy tę walkę, również dzięki Państwa pomocy, dzięki czemu Marysieńka będzie za jakiś czas samodzielnie witać świat, z uśmiechem na buzi.

Za wszelką okazaną pomoc, bardzo dziękujemy. Rodzice Marysieńki.

Fakt, że Marysieńka jest podopieczną Fundacji "Słoneczko" można sprawdzić wyszukując po nazwisku:

www.fundacja-sloneczko.pl Pomóż Marysi "chodzić".




 Jeśli chcesz pomóc naszej Marysieńce w rehabilitacji oraz leczeniu, możesz to zrobić na kilka sposobów.


Można wpłacić dowolną kwotę, na Marysieńki konto w Banku celem przekształcenia jej w niezbędną pomoc lub konkretną wybraną potrzebę.


Można przekazać 1% podatku podczas corocznych rozliczeń podatkowych.


Można pomóc poprzez zbiórkę plastikowych nakrętek.

Można przekazać jakieś przedmioty, rzeczy, drobiazgi na aukcje charytatywne dla Marysieńki - proszę wtedy o kontakt w celu uzgodnienia szczegółów.


Można pomóc poprzez stałe sponsorowanie zajęć rehabilitacyjnych.


Można pomóc poprzez poinformowanie swoich znajomych o tym, że Marysieńka potrzebuje pomocy.

 Można pomóc poprzez przetłumaczenie dokumentacji medycznej Marysieńki na język angielski.


Numery kont
Konto założone dla Marysieńki przez Nas w Banku:

KB Krosno, ul. Lewakowskiego 23
nr: 17 1500 1490 1014 9015 4728 0000
Z dopiskiem: Marysieńka



Konto założone w Fundacji "Słoneczko":

Spółdzielczy Bank Ludowy Zakrzewo Oddział Złotów
Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko"
77-400 Złotów, Stawnica 33
Wpłaty krajowe w pln:

Nr: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
Z dopiskiem: 106/Z Zawisza Maria - darowizna
Wpłaty zagraniczne w euro:

kod SWIFT(BIC): GBW CPL PP Nr: 76 8944 00030000 2088 2000 0050
Z dopiskiem:106/Z Zawisza Maria - darowizna
Wpłaty zagraniczne w USD:

kod SWIFT(BIC): GBW CPL PP Nr:97 8944 0003 0000 2088 2000 0060
Z dopiskiem: 106/Z Zawisza Maria - darowizna


Proszę pamiętać, żeby przekazana kwota, dotarła wprost na subkonto Marysieńki, koniecznie musi być napisany: Numer 106/Z oraz imię i nazwisko. Każda suma jest dla nas ogromnym wsporciem, nawet przysłowiowa złotówka. Dziękujemy.




poniedziałek, 22 października 2012

204. Proszę o pilną pomoc dla Dominisi!

PROSZĘ TO JEST PILNE KOPIUJCIE TĄ WIADOMOŚĆ I UMIESZCZAJCIE NA SWOICH TABLICACH, BLOGACH, STRONACH ABY JAK NAJWIĘCEJ OSÓB USŁYSZAŁO O DOMINICE!

 


Sytuacja rodziny jest trudna. Przeczytajcie!
http://ocaliczycie.nowyekran.pl/post/77512,dotyk-cierpienia-i-bolu

środa, 17 października 2012

203. Pomoc dla Wiktorii Krzebietke

Źródło: http://www.dlawiktorii.com.pl/



Historia naszej niespełna trzyletniej Wiktorii jest niektórym z Państwa zapewne znana. Już trzeci raz zwracamy się do Was, opisując losy naszego dziecka. Dzielimy się zarówno naszym dramatem jak i iskierkami nadziei. Wyrażamy wdzięczność tym rzeszom bezimiennych darczyńców, których szczodrość i chęć niesienia pomocy w tak istotny sposób przyczyniają się do poprawy jakości życia naszej córeczki.







Wiktoria cierpi na szereg chorób wrodzonych. Zaraz po urodzeniu stwierdzono u niej zespół dziecka wiotkiego oraz powzięto podejrzenie miopatii. Zdiagnozowano wcześniactwo oraz kamicę dróg moczowych. Niewydolność oddechowa wymaga ciągłego podłączenia do respiratora a niemożność samodzielnego połykania powoduje konieczność odżywiania dojelitowego. Ciężkie schorzenia są przyczyną ciągłego bólu i cierpienia naszej córeczki. Nas, rodziców, od samego początku napełniają niewypowiedzianym smutkiem. Nie ustajemy jednak w wysiłkach, walcząc o lepsze życie dla naszego dziecka. Choć wciąż często odczuwamy bezsilność, choć nadal nie rozumiemy przyczyn dramatu, który dotknął naszą rodzinę - bogatsi doświadczeniem życia u boku naszej córeczki wierzymy coraz bardziej, że jej życie nie musi być wyłącznie niekończącym się pasmem udręk. Naszą wiarę umacniają zauważalne postępy. W zeszłym roku pisaliśmy o rozwoju emocjonalnym, o reagowaniu na takie bodźce, jak widok znajomych twarzy czy dźwięki muzyki, o nauce siadania, samodzielnej zabawie klockami czy wyprawach na spacery. Z ogromną dumą, nadzieją i wdzięcznością w tym roku dzielimy się z Państwem kolejnymi sukcesami: dzięki zakupionemu pionizatorowi nasza córeczka podjęła naukę chodzenia, rozpoczyna domową edukację przedszkolną a w niedalekiej przyszłości będzie dowożona do przedszkola gdzie czeka ją radość spotykania się z innymi dziećmi, ze szczególnym wzruszeniem obserwujemy wyraźne przejawy rozwoju umysłowego. Stymulowanie rozwoju i opieka nad Wiktorią wymagają jednak niezmiennie ponoszenia dalszych, bardzo wysokich nakładów. Kosztowne turnusy rehabilitacyjne, cewniki, rurki do tracheostomii mające zmniejszyć ryzyko zakażeń, inne środki do pielęgnacji, antybiotyki - stanowią obciążenia wykraczające znacznie poza nasze możliwości finansowe.

Drodzy Państwo, Boimy się snuć domysły na temat tego, jak wyglądałoby życie Wiktorii i nasze gdyby nie bezinteresowna pomoc rzeszy dobrych ludzi. Nie jesteśmy w stanie się Państwu odwdzięczyć inaczej, niż składając gorące podziękowania i nosząc głęboko w sercu pamięć o Was. Składając podziękowania za te odruchy serca, za każdą ofiarowaną złotówkę, za każdy uśmiech wywołany w ten sposób na twarzy Wiktorii, za każdy wykonany przez nią kroczek ponawiamy prośbę, byście w kolejnym roku wsparli nas, ofiarowując jeden procent podatku. Uzyskane w ten sposób środki pozwolą nam kontynuować rehabilitację, nabywać niezbędny sprzęt, preparaty i inne artykuły, potrzebne do pielęgnacji i wspierania dalszego rozwoju naszego dziecka. Wierzymy, że ciężka praca grona specjalistów, samej Wiktorii, nas samych, przy Państwa wielkoduszności dadzą szansę naszej córeczce na godne, wolne od cierpienia życie.





Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Bank Pekao S.A. I O/Warszawa 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362
lub
Bank BPH S.A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 (darowizny w ramach zbiórki publicznej)
Bank BPH S.A. 61 1060 0076 0000 3310 0018 2660
tytułem: 8801 Krzebietke Wiktoria darowizna na pomoc i ochronę zdrowia


Konto bankowe rodziców:
Numer konta, na który można wpłacać pieniążki na leczenie, rehabilitację i zakup urządzeń.
AliorBank 61249000050000400050108270
Sebastian i Sylwia Krzebietke, ul. Szkolna 37, Sławutowo 84-100 Puck

Tytułem: 8801 Krzebietke Wiktoria darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Pozdrawiam! Liczy się każda złotówka!


Kontakt z rodzicami
Sylwia i Sebastian Krzebietke
ul. Wejherowska 59
84-100 Sławutowo

tel. 608 687 819

środa, 10 października 2012

202. Pamiętnik Babci Kubusia

Źródło: http://pokochajciekubusia.pl/?page_id=209

O KUBUSIU

    

Kubuś urodził się 27 września 2006 r…zdrowy, piękny maluszek…to był WYJĄTKOWY dzień w życiu całej RODZINY.
Córka została Matką, Zięć Ojcem, ja babcią, mąż dziadkiem…ciocie, wujkowie…..tyle osób czekało na tego małego człowieczka . Wnusio z dnia na dzień „doroślał”…był pulchniutki, pełen energii, każda kolejna chwila jego trwania była tylko Nasza..
Kubuś rozwijał się fizycznie, a kiedy na jego słodkiej twarzyczce pojawiał się grymas uśmiechu, jakby świat otwierał się na kolejne dni … Godzinami wpatrywałam się w to moje „szczęście” …dziękowałam Bogu, że dzięki temu człowieczkowi następuje taka linia trwania pokolenia..cudne, trudne do opisania uczucie .
W pierwszych miesiącach życia maluszek miał liczne infekcje- katarek, temperatura. Powtarzający się cykl tych nagłych rzutów kierował do zasięgnięcia opinii specjalistów , jego choroba była i dla Nas dotkliwa…Słonko cierpiało wprost, my z bezradności. Diagnoza była zaskakująca – Kuba ma gronkowca, żaden zwykły antybiotyk nie pozwoli na wyzbycie się przeziębienia, które zazwyczaj powinno ustąpić samoistnie..dziesiątki nieprzespanych nocy przez dzieci czuwających przy Kubusiu..nic to..miłość łagodzi zmęczenie….wnusio „dzielnie” walczył….
Opiszę prostymi słowami swoje odczucia – odczucia babci wnuczka, która po dwóch szczęśliwych latach wpatrywania się w najdroższą istotkę usłyszała słowa jakże bolesne i trudne do akceptacji……
MAMO – KUBA MA AUTYZM
Naniosę treści , które będą „zrzuceniem” własnych emocji ….te zapisy będą też myślą córki, zięcia……oni sami potrzebują wsparcia i brakuje im czasu na dodatkowe zajęcia –choćby krótkie wpisy w tym blogu.
Blog będzie takim pamiętnikiem BABCI AUTYSTYCZNEGO WNUKA….
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie….
Wnusio rósł , był wesołym , ślicznym bobasem……miał w sobie tyle radości.
Cieszył się „ całym sobą” na widok bliskich, słysząc znajome dźwięki, oglądając ulubioną bajeczkę……triumfował w swoim rozwoju ku pociesze kochających osób.
Czekaliśmy wszyscy na pierwsze kroczki, pojedyncze sylaby – dalej składane w proste słowa…mama, tata, baba…..i doczekaliśmy się – Kubuś zaczął raczkować, chodził, biegał, wypowiadał magiczne słowa..i nastał wrzesień 2008 r.- zachowanie Kubusia rodziło niepokój….izolował się, był bardzo agresywny, nadpobudliwy…..znikał uśmiech z jego ślicznej buźki, nie reagował na swoje imię…..szedł jakby własną drogą.
Pierwsza konsultacja z psychologiem celem diagnozy przyczyny nagłej zmiany zachowania była porażką. Pani psycholog stwierdziła, że dziecko wymaga większej stanowczości ze strony rodziców, że terapia „karnego jeżyka” tj. stawianie do kąta , ignorancja dorosłych jego nagannego zachowania z czasem przyniesie efekty .
Szczęście – nieszczęściu – pojawił się pierwszy Anioł na ścieżce trudnej drogi …córka podjęła rozmowę z przypadkowo spotkaną w jej miejscu pracy psycholog……….ta kobieta wsłuchała się w relację o zachowaniu Kuby….i była bardzo ostrożna w swojej wypowiedzi, nie stawiała diagnozy lecz wspominała, że to może być stan chorobowy, a nie kaprysy dziecka.
Pomogła córce w nawiązaniu kontaktu ze specjalistą –psycholog od dzieci autystycznych .
Kontakt z Panią psycholog jakże bardzo różnił się od pierwszej rozmowy ze specjalistą tej samej dziedziny. Pani psycholog obserwowała Kubusia w normalnym funkcjonowaniu…obserwowała kilka tygodni na kolejnych wizytach…..dalej skierowała wnuczka do neurologa, psychiatry…….i stało się……17.12.2008 r. postawiono diagnozę tak bolesną i trudną do zaakceptowania…dziecko ma AUTYZM…….i dalsza praca, terapie, intensywne ćwiczenia- to wyzwanie na długie lata.
Życie samo scenariusz pisze…..to jasne, każdy marzy o przeżyciu swoich dni z nutą radości, pięknych chwil…….a kiedy napotykamy na przeszkody staramy się omijać wszystko, co może zepsuć te chwile szczęścia……odpychamy kamienie…….a one zamieniają się w głazy, widzimy małą górę…idziemy na jej szczyt, a ona jest coraz wyższa……i możemy zawrócić, poddać się ….ale tylko wtedy, kiedy brakuje w Nas wiary.
Mam swoje ‘dojrzałe” lata , widziałam wokół tyle nieszczęścia…i dziwna zaduma nad każdym z nich….ile człowiek jest w stanie znieść, jak mocno napina się pokora, ile cierpliwości i oddania drugiemu człowiekowi może nieść drugi człowiek.
Wiem, że ta energia jest ….ona nie wygasa, a akumulatorem jest proste, ludzkie uczucie…..MIŁOŚĆ….kiedy ktoś mocno kocha odda z siebie wszystko, by ulżyć w cierpieniu.
Nic ponad zdrowie- ta piękna maksyma miała, ma i mieć będzie swój sens ponadczasowy.
Wytrwałość i walka o każde szczęśliwe jutro jest mottem osób dotkniętych osobistymi tragediami. Widok upośledzonych dzieci pewnie najbardziej wzrusza, a ich radość najbardziej łagodzi ten trud wychowania. Przykładów wokół Nas takiego ludzkiego nieszczęścia jest mnóstwo……..a kiedy jest się tylko biernym obserwatorem można jedynie bardzo współczuć zmęczonej matce, zmęczonemu ojcu, którzy pchają wózek ze swoim najdroższym dzieckiem, nawet jak to dziecko ma 40 lat…..to tony pokory, pracy, ciągłego dawania siebie.
Rodzice zdrowych dzieci—-Wy macie przepiękne skarby , które tylko można pozyskać…….a mogłoby się wydawać to takie normalne, czytelne i jasne…..i nie ważne, czy Krzyś ma rude włoski, a Ania piękne blond loczki, czy któreś jest pulchne, a któreś ma krzywe nóżki….są zdrowe…i to jest prawdziwe szczęście, o którym rodzice dzieci upośledzonych mogą tylko pomarzyć….Oni są szczęśliwi szczęściem swoich dzieci, ich radość to nawiązanie formy kontaktu , jakże różnego od normalności.
Kubuś jest jeszcze małym dzieckiem- ta jego „inność” może iść ku lepszemu…..tak bardzo w to wierzę……i wierzę, że dzielenie się smutkiem , radością z innymi, którzy znaleźli się nieoczekiwanie w podobnej sytuacji jest takim wewnętrznym odblokowaniem skutkującym pozytywnym postrzeganiem rzeczywistości.
Czym jest AUTYZM……nie będę pisała, publikacji na ten temat jest bardzo dużo…..ale od roku wiem, że to schorzenie dotyka wprost małego człowieczka, a bliskich stawia na trudnym odcinku życia. Tak bardzo chciałabym, aby dzieci tą lekcję pokory pokonały w miarę łagodnie, aby nie napotykały na bezustanne kłody……czy się uda……dzisiaj jeszcze nie czas na ocenę. Wiem, że dzięki ciężkiej pracy , pod czujnym okiem specjalistów maluszek nauczy się drobnymi kroczkami samodzielności…..z czasem pewnie powie pierwsze słowa.
- SPOWIEDŹ KUBUSIA_
„Urodziłem się żeby żyć…śmiać się, rosnąć , „dużym” być…takie dostałem przykazanie na to moje ziemskie zesłanie…..
Byłem radością dla bliskich tak wielką, starałem się z całych sił nie okazywać, że jest we mnie coś, co zwie się
„ innością”. Skrywałem swoje schorzenie ..to była taka moja i tylko moja tajemnica.
Rozwijałem się prawidłowo, dość szybko stawiałem pierwsze kroczki poznając otoczenie ..zacząłem mówić pierwsze słówka –mama, tata, baba i takie tam dziecięce zwroty.

Skończyłem 2 latka i czułem, że już nie dam rady ukrywać tej mojej tajemnicy..czułem, że tracę kontrolę nad szczelnym trzymaniem negatywnych emocji, które jakby wyrywały się ze mnie z coraz większą siłą..nie chciałem nikogo zasmucić..ale to coś mnie przerastało..byłem jeszcze taki malutki i nie wiedziałem, jak przekazać rodzicom, że zaczynam zapominać tego, czego nauczyłem się z ich pomocą..
Odizolowałem się od otoczenia, siedziałem cichutko gdzieś z daleka i rozmyślałem..było mi w tej samotności dobrze..jakiś czas nie reagowałem na swoje imię..a może to był ten pierwszy krok, żeby dać znak o chorobie..potem wymyśliłem sobie, że oddalę się od najbliższych na chwilę, będę kochał tylko moje zabawki..a na bliskich zacznę krzyczeć..to była trudna decyzja, bo tak bardzo ich kocham..jednak zacząłem wbrew sobie być coraz bardziej agresywny..krzykiem, potworną histerią dawałem znaki, że jestem chory.
Moja główka jest otoczona dziwnym kokonem i tak bardzo chciałbym się z niego wydostać..
Kocham mamę, tatę, babcie, dziadka, ciocie, wujków…tak na swój sposób…i jak tylko mam siłę okazuję tą miłość ..niekiedy uda mi się do nich tak mocno przytulić, chociaż sam nie wiem, czy to jest moja przyjemność…widzę uśmiech na ich twarzach..to pewnie musi być fajne.
Mam swoje ciche chwile i wtedy jest mi tak dobrze..jeżdżę autkami po blacie stołu, ustawiam je równiutko w rządku,albo zbuduję wieżę z klocków..taką wysoką…lubię też kopać piłeczkę..mam swojego Przyjaciela..to pociąg TOM i jego koledzy…jest Henio..Gabryś..i KUBA..lubię jeszcze traktorki..jednak Toma uwielbiam najbardziej!!!!!
Wiem, że często się gniewam,ale to nie moja wina..gdzieś z główki wydziera się dziwna siła, która mną kieruje…krzyczę, jestem uparty, płaczę..nie chcę tych emocji, ale one są we mnie…a kiedy już wyrzucę z siebie tą przykrą agresję jest mi trochę lżej. Mama, tata i wszyscy, którzy mnie mocno kochają znają tą moją złość i cierpliwie czekają, aż się wyciszę.
Tak bardzo chciałbym dorównać kiedyś w rozwoju moim kolegom..razem z nimi się bawić, opowiadać ..teraz mnie jeszcze nie rozumieją, patrzą na mnie jakby inaczej, a ja się tego trochę wstydzę…
Chciałbym powiedzieć rodzicom, jak bardzo ich kocham…jeszcze nie potrafię.
Tak długo na moją mamę mówię „ PA”, na tatę „ TA”…nie umiałem sobie złożyć tych sylab i powiedzieć MAMO..tak się starałem, to było bardzo, bardzo trudne.
Chodzę na terapię do cioci Gosi,ona się stara mi pomóc chociaż na chwilę wyjść z kokonu–słucham jej poleceń i ona mnie nagradza. Jak wykonam polecenie…to taka dziwna gra…puknę paluszkiem w stół, pokażę okno, drzwi i dostaję guziczek…to mój punkt nagrody,a kiedy zdobędę pięć takich guziczków mogę sobie wybrać z kartonika jakąś nagrodę…cukierka, lizaczka, zabawkę…i ona jest już tylko moja…zapracowałem na nią i to jest ważne.
Moja mama , tata i wszyscy, którzy mnie kochają też ze mną pracują…najwięcej mama i tata…i moja ciocia Kamila,i Grześ,a moja babcia tak mnie kocha, że nigdy na mnie się nie obraziła, kiedy wyszła ze mnie ta okropna złość.
Babcia mnie tuli i mówi ciiiiiiiiii, ja z czasem się poddaję i ją ukocham, a wtedy ona płacze…chyba z radości, że już mi przeszło.Nie lubię patrzeć na łzy moich bliskich, jest mi smutno i nie umiem im powiedzieć..”ja kiedyś osuszę Wasze łzy,tylko musicie mi pomóc”.
Umiem też malować farbkami, kredkami..staram się, żeby te kształty były do czegoś podobne, ale rączka inaczej maluje, niż bym chciał, a kiedy lepię figurki z ciastoliny , plasteliny bardzo się odprężam…to jest taka fajna masa , dotyk tych miękkich substancji wycisza mnie.
Znam dźwięki, które przekazują zwierzątka, niekiedy umiem je powtórzyć,ale ten kokon w główce hamuje moje chęci…….i wymawiam tylko niektóre odgłosy, takie najbardziej proste………
Tyle czynności już potrafię, tyle słów znam…one się zapisały w moim mózgu i kiedyś je odtworzę……..teraz jeszcze nie potrafię…..
Mama mówi, że świat jest taki piękny…i się uśmiecha, a ja jej wierzę, bo ją kocham…kiedy pokazywała mi słoneczko, kwiatki, listki na drzewie mówiła o nich z taką radością..
Tak mi przykro, kiedy widzę jak smuci się mama,bo jestem chory.
Pani doktor mówiła, że moja choroba zmniejsza odporność…nie rozumiem tego, ale wiem, że ciągle boli mnie gardełko, mam katar,a wtedy dostaję temperaturę i połykam niesmaczne leki…….i płaczę tak głośno, bo ich nie lubię.
Kilka razy już byłem w szpitalu, mama spała obok mnie na takim małym łóżeczku..odwiedzali Nas bliscy i kazali się trzymać…wracałem do domku i znów byłem chory….i nie tylko mój kokon mnie prześladuje , ale inne infekcje.
Mamusia mówi, że wokół są DOBRE ANIOŁY, że niosą pomoc tym, którzy tak bardzo proszą ..i wtedy jest lżej. Ja też mam swojego Anioła Stróża i…..mam kilka figurek Aniołków i BOZI….i babcia nauczyła mnie , że trzeba je mocno ukochać i tulić się do nich….i ja to robię …..i umiem złożyć rączki do Bozi….nie wiem co to znaczy, widzę łzy babci, mamy…cioci…wszystkich, czy to łzy radości – nie wiem.
Tak bardzo bym chciał już być zdrowy, i podziękować za ten trud…..ale wiem, że ta moja choroba jest jakaś dziwna i nie ma na nią jeszcze lekarstwa, tak bym chciał wyzdrowieć i połykałbym nawet te niesmaczne tabletki i syropki,tak bym chciał….
Jestem jeszcze malutki, mam dopiero trzy latka i tak bardzo chcę , żeby mój móżdżek rósł już zdrowy……i wtedy będę pomagał mamie i tacie ..mama mówi, że wiara czyni cuda..nie wiem co to jest, ale wierzę mamie i tacie i wszystkim, którzy są dla mnie dobrzy.
W swoje 3 urodzinki miałem gości, dmuchałem świeczkę na torciku…wszyscy bili mi brawo, a jak ja się cieszyłem.
Lubię chodzić do sklepu , ale tylko do tego, który znam…i wybieram sobie jakąś nagrodę, dostaję ją wtedy, kiedy mama z tatą już zrobią zakupy, a ja byłem grzeczny….
Tak bardzo boję się tłumu ….i wtedy nie chcę iść z rodzicami za rączkę…..i siadam , płaczę i krzyczę na całe gardło…..mama mnie tak bardzo prosi , żebym poszedł za nią, ale ta moja złość…to takie trudne, są dni, że daję radę i próbuję się opanować ,cały dzień jestem grzeczniutki.
Bywają też noce, w których nie mogę spokojnie spać….ja nie wiem co mi się śni, wiem, że się czegoś boję…. wtedy też głośno płaczę.. a mama mnie mocno tuli, coś mówi, ja tego nie rozumiem..
Bywają dni, że idę na spacerze bardzo grzecznie, ale jak mi się nie spodoba „trasa” spaceru tak głośno krzyczę….a przechodnie patrzą na mnie z zaciekawieniem i jakby pogardą dla dorosłego, który jest ze mną.
Przechodnie pewnie myślą, że jestem łobuzem , że dorosły powinien dać mi klapsa,ale nie daje..i ci obcy nie wiedzą dlaczego.Mama ma takie zaświadczenie od pani doktor, że jak mnie taka złość napadnie w obcym otoczeniu, ktoś zwróci nam uwagę – pokazuje się ten dokument i wtedy ludzie się dziwią……niekiedy wstydzą……..ale ja za to naprawdę nie mogę…..chciałbym być takim wzorowym dzieciaczkiem jak inni koledzy w moim wieku.
Jestem bardzo „odważny”!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zdarza mi się, że biegnę przed siebie i nie widzę żadnych przeszkód, nawet wielkie drzewo nie jest dla mnie groźne, biegnę bardzo szybko i nie czuję strachu przed upadkiem,a kiedy się przewrócę głośno płaczę i nie wiem sam, czy to ból, czy znowu się złoszczę….ale zawsze po takim upadku, albo przed nim podbiega do mnie ktoś bliski i chroni mnie, pewnie żebym nie zrobił sobie krzywdy, ale ja tego nie rozumiem…..i też płaczę, że mi przeszkodzili w kontakcie z przeszkodą.
Tak dosyć mam tych łez, wolę się śmiać, cieszyć …pracuję nad swoim zachowaniem, jeszcze tego nie rozumiem ,co jest dobre, a co złe….Wiem, że jak mi moi bliscy pomogą urosnę i będę grzecznym chłopcem…..i będę czytał i liczył… i powiem wszystko tak jak dorośli…..i spojrzę mamie, tacie, babci, dziadkowi, ciociom, wujkom w oczy i powiem jak bardzo ich kocham, jak bardzo dziękuję, że pracowali ze mną, że delikatnie zrzucali ten dziwny kokon z mojej główki, żebym mógł zobaczyć piękny świat…
Robię postępy, bo bardzo się staram…i słucham wszystkiego , co mnie uczy.
Kiedy w Wigilię 2009 r. powiedziałem MA-MA , potem powtórzyłem….moja „Pa” nie wierzyła, a ja jej zrobiłem ten prezent…..innego nie miałem. Wypowiadam coraz więcej sylab, trudno ułożyć je w słowa ….już umiem pokazać co chcę….wskazuję na przedmiot, który mnie interesuje, i już tak często nie płaczę.
Wstyd…ale noszę jeszcze pampersy…to przeszkadza, ale co mam zrobić.
Dam z siebie WSZYSTKO….tego jestem pewien….będę ciężko pracował i się uczył….za dwa, trzy lata może i moja babcia napisze w tym PAMIĘTNIKU….byłem dzielny, stał się CUD….i jestem zdrowy.
Przede mną trudny okres, terapie są coraz bardziej rozbudowane, moja mamusia będzie musiała zwolnić się z pracy, bo już nie ma sił….kładła się nieraz 0 3.00, 4.00 w nocy, żeby w Naszym domku było jak w każdym, żeby było czysto i był obiadek….a ja zajmuję jej najwięcej czasu, więc wykonuje te domowe czynności, kiedy już śpię…….

♥ CHCESZ WESPRZEĆ KUBUSIA?♥

 


Kontakt: babcia-gosia11@wp.pl
Fundacja Krystyny Ciołkosz ” Za Szybą”
Al. Armii Krajowej 4A/4
50-541 Wrocław
REGON 020250566
KRS 0000252666
NIP 8992562767
tel. 516 059 860 (wtorek, godz. 13-16)
adres strony http://fundacjazaszyba.org.pl/
e-mail info@fundacjazaszyba.org.pl

KRS 0000252666

Jakub Olszowy

Dla przelewów z zagranicy

Kod SWIFT (BIC): WBKPPLPP

KRS 0000252666

Jakub Olszowy

GOŚCIU- ŻYJĘ NAD PRZEPAŚCIĄ….
MÓJ MÓZG OTACZA TAJEMNICZY KOKON –
TO AUTYZM…
PODAJ MI RĘKĘ …
PRZEPROWADŹ PRZEZ KŁADKĘ
NA TWÓJ BRZEG……
WYRWIJ MNIE PROSZĘ Z CHAOSU
ŻYCIA NA POGRANICZU DWÓCH ŚWIATÓW.
TO BARDZO BOLESNY STAN…BOLESNY DLA MNIE,
DLA MOICH RODZICÓW.
WIESZ, NIE PROSIŁBYM PEWNIE O POMOC..
BLISCY MÓWIĄ, ŻE DZIĘKI CIĘŻKIEJ PRACY
BĘDĘ ZA JAKIŚ CZAS MÓGŁ FUNKCJONOWAĆ..
PRACUJĘ SAM, TA PRACA MUSI JEDNAK
BYĆ KOORDYNOWANA Z UDZIAŁEM SPECJALISTÓW.
BRAKUJE PIENIĄŻKÓW NA MOJE TERAPIE, LECZENIE,
NA MOJĄ DIETĘ, POMOCE DYDAKTYCZNE.
TAK MI WSTYD, TAK BARDZO WSTYD PROSIĆ…
WIEM, ILE DZIECI POTRZEBUJE POMOCY…
NIE CHCIAŁEM BYĆ JEDNYM Z NICH…
TO NAPRAWDĘ NICZYJA WINA, ŻE JESTEM
INNY…
GOŚCIU-
BUDUJESZ MÓJ MOST…
KAŻDA ZŁOTÓWKA JEST SZCZEBELKIEM
TEJ KONSTRUKCJI ZWANEJ MOSTEM….STABILNYM MOSTEM.
JA TYLKO GRZECZNIE PROSZĘ…NIC WIĘCEJ.
MOŻE ZA KILKANAŚCIE LAT
OPOWIEM O SWOICH ANIOŁACH…..
TO BĘDZIE MÓJ SUKCES DZIĘKI TOBIE…I TOBIE…
BEZ WASZEGO WSPARCIA NIE DAM RADY…
DZIĘKUJĘ…..KUBUŚ

NAPISZ E-MAILA DO BABCI KUBUSIA:
babcia-gosia11@wp.pl

poniedziałek, 8 października 2012

201. Mieszka z nami Autyzm czyli świat naszego Pawełka

Źródło: http://naszpawelek.blogspot.com/

Jesteśmy rodzicami 15 letniej Ani i 2,5 letniego Pawełka...Blog ten został założony z myślą o Naszym Cudownym Synku, u którego zdiagnozowano autyzm...Z myślą o Nim i dla Niego... :(



 Początek drogi: http://naszpawelek.blogspot.com/2012/05/nbnnnnn.html

Apel o pomoc dla Naszego Synka


Kochani




Pawełek jest podopiecznym Fundacji Sawanti. Jeśli ktokolwiek chciałby nam pomóc w walce o zdrowie Pawełka, będziemy z całego serca wdzięczni.




Wpłaty można kierować na konto Fundacji SAWANTI:

ING Bank Śląski w Bielsku-Białej
nr konta: 82 1050 1070 1000 0023 6041 7782
w treść przelewu prosimy wpisać : “darowizna na rzecz Pawła Mirżejana".


sobota, 6 października 2012

200. Trolle żyją w Sparcie!

Źródło: http://www.damy-rade.org/publicystyka/2227-sparta-to.html
Autor: Kasia Łukasiewicz
Trolle żyją w Sparcie!
Długo już temat chamstwa internetowego „chodził” mi po głowie. Czytając mnóstwo artykułów w sieci, nietrudno zauważyć, ile jadu i wulgaryzmów pojawia się, szczególnie jeśli dotyczy to komentarzy, pojawiających się pod różnymi tekstami. Ponieważ prywatnie bardzo interesuje mnie tematyka niepełnosprawności, więc takie artykuły głównie czytuję. Niektóre komentarze pod nimi powodują u mnie skoki ciśnienia i złe myśli, delikatnie mówiąc.
W swojej naiwności miałam nadzieję, że Nam uda się uniknąć tego typu zachowań i bezczelnego obrażania ludzi na portalu. Należy bowiem rozróżnić możliwość swobodnej wypowiedzi od celowego ranienia i sprawiania bólu, szczególnie tym doświadczonym przez los. W dodatku bezkarnego kompletnie! No cóż, życie pokazało, że jednak nie. Ostatnio pojawiło się kilka niewybrednych uwag (to eufemizm!) pod bardzo ciekawymi tekstami dotyczącymi seksu osób niepełnosprawnych. Wywołały one gorącą dyskusję. Dla tych, którym temat umknął podaję, linki do artykułów:


Kij w mrowisko
Obuchem przez głowę
Błędne koło

Jako administrator mam oczywiście możliwość usuwania komentarzy. Nie leży to jednak w mojej naturze. Uważam, że to nie fair, a ludzie mają prawo do własnych opinii i zdania. I tak rzeczywiście jest! Niezaprzeczalnie każdy człowiek ma prawo do posiadania swojej prywatnej opinii i wyrażania jej. Pozostaje tylko pytanie, gdzie jest granica, której przekraczać się nie powinno???

Kilka dni temu moja prywatna miarka „przelała się”! Emilka, nasza użytkowniczka – mama bardzo chorego Kacperka - umieściła na youtubie film o swoim kochanym synku. Z okazji jego 9 urodzin.

FILM URODZINOWY

Film piękny, bardzo wzruszający, pokazujący, jak można kochać, pomimo trudności, jakie przynosi życie. I cóż przeczytała??? Między innymi to, inne zostały usunięte…

Taka ulomnosc powinno sie chowac w domu bo to wstyd dla rodziny takiego uloma urodzic a zwlaszcza ze dla rodzicow poniewaz musialo byc to dziecko po pijaku robione poniewaz ma wdoglowie albo stary jebal suke jak dziecko juz w niej bylo hehehehehe powodzenia czeresniaki

Zadaję sobie pytanie, kim trzeba być, żeby takie oszczerstwa wypisywać? Jakim człowiekiem? Albo inaczej... czy człowiekiem można nazwać kogoś, kto to napisał?

Pozwolę sobie podać kilka innych przykładów, już nie z damy-rade, natomiast w dalszym ciągu dotyczących niepełnosprawności.

Oto komentarz do artykułu „Babcia zabiła swoje niepełnosprawne wnuki”

Brawo dla tej kobiety Poświęciła się dla dobra gospodarki. Dzięki jej poświęceniu rodzice skupiąsięna wychowaniu jednego zdrowego dziecka i na pracy. Dzięki czemu nie będą obciążać budżetu a za 20 lat będzie jeden wykształciny Polak zamiast trojga darmozjadów.”

A ten pochodzi z jednego z blogów, prowadzonych przez mamę 24-letniej, niepełnosprawnej córki:

Dbanie w ciazy to za malo. co robilas przed? i twoj maz? albo jeszcze wczesniej. i do kogo masz pretensje? idź do Kosciola. to ma byc milosierna instytucja, najbogatsi w panstwie, to im wyplaca Panstwo pensje i emerytury z naszych podatkow! - dlatego dla ciebie nie ma pieniędzy

Poniższe wypowiedzi pojawiły się pod artykułem „Czy oddałbyś dziecko do DPS?

Nienawidzę dzieci, a upośledzonych dzieci jeszcze bardziej. Zamiast się bawić w chowanie takiego chwasta (które i tak nic nie da, bo kaleką będzie do końca życia) lepiej byłoby go zrzucić ze skały, jak to miały w zwyczaju mądre, starożytne cywilizacje.

Przeznaczanie środków i opieka nad nieuleczalnie chorymi to wyrzucanie pieniędzy i czasu w błoto. Co z tego, że ci "serduszko się rozgrzewa miłością" jak portfel masz coraz chudszy i z każdą sekundą ubywa ci TWOJEGO WŁASNEGO, JEDYNEGO życia?

Wszystkie komentarze zostały przeklejone z oryginalną pisownią. Przepraszam więc za błędy, ale nie ma sensu na siłę ich "poprawiać" :)
XXI wiek, Polska, środek Europy, Unia Europejska… A może jednak nie???

A co Wy myślicie na ten temat???

Kasia Łukasiewicz

czwartek, 4 października 2012

199. Seks- damy rade.org

Seks z niepełnosprawnym.
Źródło: http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/1692-seks-z-niepelnosprawnym.html
Autor: Monika  Bołtryk

"Kochaj się długo i zdrowo". O seksie osób niepełnosprawnych.
Źródło: http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/1693-kochaj-sie-dlugo-i-zdrowo-o-seksie-osob-niepelnosprawnych.html

Artykuły- Rafał "Zadra" Wieliczko
Kij w mrowisko czyli o tych trudnych sprawach seksualnych. Cz.1.:
http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/1886-kij-w-mrowisko.html

Obuchem przez głowę czyli o tych trudnych sprawach seksualnych. Cz.2. :
http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/1945-obuchem-przez-glowe.html

Wolontariat erotyczny czyli o tych trudnych sprawach seksualnych. Cz.3. :
http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/1986-wolontariat-erotyczny.html

Błędne koło czyli o tych trudnych sprawach seksualnych. Cz.4. :
http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/2100-bledne-kolo-czyli-o-trudnych-spraw-seksualnych-cz-3.html

Kawa na ławę:
http://www.damy-rade.org/cos-dla-duszy-i-ciala/seks/2406-kawa-na-lawe.html

198. Seks na wózku i o kulach

Dlaczego kiedy kobieta o kulach przychodzi do ginekologa, to ten zakłada, że jest dziewicą? A 22 procent rodziców nie życzyłoby sobie, żeby ich dziecko związało się z osobą niepełnosprawną. Z drugiej strony, osoby niepełnosprawne często miewają niewiele doświadczeń w intymnym byciu z drugim człowiekiem i ustalanie granic też bywa trudne

środa, 3 października 2012

197. Pomóżmy Arturowi!

Źródło: http://www.zycie-gostynia.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=5394:-pomomy-arturowi&catid=1:powiat&Itemid=81

alt
Artur ma 24 lata. On, jego rodzice i siostra mocno wierzą w to, że pomogą im ludzie. Pomogą uzbierać 154 000 złotych na protezę nogi, którą młody mężczyzna stracił wskutek ciężkiej choroby. Proteza pozwoli mu normalnie żyć.
Nazywam się Artur Czupryński. Mam 24 lata. Wraz z rodzicami i moją siostrą mieszkamy w Siemowie, koło Gostynia. Jestem studentem IV roku Prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Moja choroba zaczęła się w 2003 roku od złamania kości udowej. Po licznych i skomplikowanych operacjach założono mi endoprotezę stawu kolanowego. Przez następne lata stan mojego zdrowia ciągle się pogarszał. 16 marca 2012 roku w sytuacji zagrożenia życia dokonano amputacji nogi. Dzisiaj wracam do zdrowia i aby ukończyć studia, zdobyć wymarzony zawód i podjąć pracę potrzebuję protezy, która umożliwi mi w miarę normalne życie. Koszt takiej protezy to 154.000,00 zł.
Dofinansowanie z NFZ-u i PFRON-u wynosi jedynie 9.800,00 zł.

Leczenie, rehabilitacja i zakup protezy, niestety znacznie przekraczają możliwości finansowe mojej rodziny. Zwracam się z wielką prośbą do ludzi dobrej woli i wielkiego serca o pomoc w zakupie takiej protezy.

Będę ogromnie wdzięczny za każdą ofiarowaną kwotę.

Artur Czupryński


Numer konta udostępniony przez Stowarzyszenie "Dziecko" dla Artura Czupryńskiego

Bank DnB Nord o/Rawicz 33 1370 1327 0000 1706 4271 1700
z dopiskiem "DLA ARTURA".


Bank DnB NORD Polska S.A.
Oddział w Rawiczu
ul. Rynek 16
63-900 Rawicz
Stowarzyszenie "Dziecko"
ul. Bojanowskiego 14a
63-800 Gostyń

Zezwolenie Starosty Powiatu Gostyńskiego nr OSK.5311.2.2012 z dnia 20.08.2012r

Artykuł o Arturze z gazety Gostyńskiej. ABY POWIĘKSZYĆ POBIERZ!




 

poniedziałek, 1 października 2012

196. Smaczniejsze posiłki dla Marcelinki

Źródło: http://marcelina-jaworska.bloog.pl/id,332062875,title,CZTERY-LATA-NA-DIECIE-KETOGENNEJ,index.html#komentarze



Drodzy Czytelnicy, zwracam się do Was z ogromną prośbą wparcia finansowego mojej córki. Mam uzbierane mnóstwo faktur do refundacji za leczenie Cysi, jednak nie mogę ich zrealizować ponieważ Marcelinka nie posiada funduszy na swoim subkoncie a pieniądze te, zapewniłyby jej smaczniejsze posiłki. Na razie wciąż się zadłużam, by zapewnić minimum egzystencji, kupić leki. Marcelinka nie jest jedynym dzieckiem, są jeszcze chłopcy. Tomaszek ma równie drogą dietę jak siostra a sytuacja zmusiła mnie nawet do racjonowania soków. Dostaje pół na dzień. Alimenty i zasiłki nie starczają na życie, co dopiero mówić o leczeniu i rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego. Proszę, wspomóżcie może już nie rehabilitacje ale chociaż leczenie Cysi. Turnus na który jedziemy już za tydzień, będzie musiał jej starczyć na jakiś czas, o rehabilitacjach domowych pomyślę, gdy będę wstanie zapewnić dzieciom podstawowe minimum. Księgowanie pieniędzy w Fundacji trwa przeszło miesiąc....



Przekierowanie do bazy podopiecznych Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", w niej pełny apel i dane Marcelinki

Cztery lata na diecie ketogennej
Minęły cztery lata na nowo podarowanego życia mojej córce. Przez ten czas było całe mnóstwo galimatiasu w leczeniu ale przede wszystkim w samej podaży posiłków, jednak bez niej Marceliny by już dawno nie było. Trudno zapomnieć o czasach gdy wielokrotnie byłam świadkiem gdy moje dziecko odchodziło... jak epilepsja szarpała małym ciałkiem przed dwie, trzy godziny, jak przestawała oddychać, ustępowała akcja serca, jak ratownicy i lekarze walczyli o jej życie, jak leżała pod respiratorem...... tego nie da się zapomnieć..... Dieta ketogenna przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Nie tylko wyeliminowała ciężkie stany padaczkowe ale i długość, ilość i czas napadu został bardzo ograniczony a  co za tym idzie, jej sprawność psychoruchowa poszła znacząco naprzód.  
Przez potwierdzoną genetykę na Zespół Dravet, wiem, że tą drogą musimy iść do końca, że dieta ketogenna będzie dietą dożywotnią.
Teraźniejsze posiłki znacznie odbiegają od tych na fotografii......
Obecnie nie jest najlepiej. Marcelinka już drugi tydzień nie uczęszcza do szkoły. Posiłki na które mnie stać, zupełnie nie odpowiadają gustom kulinarnym Cysi. Od połowy lipca były trudności (jadłowstręt potęguje Diacomid) ale teraz jest tragedia. Marcelina wymusza wymioty, często leki muszę podawać dwukrotnie. Karmienie to gehenna, wykańcza mnie 3-4 godzinne ślęczenie z Cysią, strofowanie za odruch wymiotny ale dzięki temu uogólnione znów zniknęły, pozostają mioklonie a i tych jest zdecydowanie mniej aniżeli dwa, trzy tygodnie wcześniej. W piątek ponownie zrobiłam Marcelinie całą paletę badań, była przebadana pediatrycznie, wszystko w porządku. Problem tkwi w psychice, uporze.

Dzięki Gigałkowi, która prowadzi blog pomocowy dla choruszków, Marcelinka zjada (a raczej wypija) chociaż część posiłku. Gigałek zakupiła aż dwanaście butelek Calogenu. Emulsja tłuszczowa starczy nam na prawie półtoramiesięczną kurację. Jesteś wielka! Z całego serca Ci dziękuję!!!!