niedziela, 15 września 2013

298. Wołanie o pomoc rodziny Krupińskich!

Państwo Karolina i Sebastian mieszkają w miejscowości Bojano niedaleko Gdańska, są szczęśliwymi rodzicami dwójki maluchów: 7-letniego synka Marcina i 4-letniej córeczki Madzi. Niestety los bardzo doświadczył tą rodzinę. Pani Karolina przeszła operację serca, ma również usunięty woreczek żółciowy. Cierpi na kamicę nerek, niedoczynność tarczycy, guzek na tarczycy oraz podejrzenie tętniaka mózgu. Synek Państwa Krupińskich Marcin ma astmę oraz stwierdzoną wadę serca.




 Pracuje tylko Pan Sebastian jako mechanik samochodowy za niewielkie pieniądze, dodatkowo chwyta się każdej pracy. Leki dla Marcinka oraz Pani Karoliny kosztują miesięcznie około 700 zł. Do tej sumy trzeba dodać wizyty u specjalistów + badania, które niejednokrotnie trzeba robić prywatnie, ponieważ kolejki do specjalistów w ramach NFZ są bardzo długie.




Państwo Krupińscy starają się założyć konto w Fundacji synkowi, jednak by to zrobić potrzebne są dodatkowe badania na które na tą chwilę ich po prostu nie stać!
Oprócz pieniędzy na leki, lekarzy i badania potrzebne są również ubranka dla dzieci. W tej chwili najbardziej potrzebny jest kombinezon na zimę dla Madzi, rozmiar 98- 104! Rozmiar Marcinka to 122!
Kochani każdy z nas może się znaleźć w podobnej sytuacji. Dla tej rodziny liczy się każda złotówka! Dla nas to tak niewiele dla nich to bardzo dużo! Nie przechodźmy obojętnie, nie udawajmy, że tych ludzi nie ma! Zatrzymajmy się na chwilę! Zastanówmy czy możemy sobie odmówić czekolady, piwa czy paczki papierosów i zaoszczędzoną kwotę wpłacić na szczytny cel!






Chcesz pomóc?
Kontakt do Pani Karoliny Krupińskiej:
Profil na fb: https://www.facebook.com/karolinka.krupinska
Adres Państwa Krupińskich:
Karolina, Sebastian Krupiński ul. Wybickiego 26 84-207 Bojano

W sprawie pomocy Państwu Krupińskim można skontaktować się także ze mną:
Konto na fb: https://www.facebook.com/?ref=tn_tnmn
Adres e-mail: lonia-jedryczka11@wp.pl


Za każdą nawet najmniejszą pomoc cała rodzina będzie szalenie wdzięczna!

czwartek, 12 września 2013

297. "Dbajmy o ludzi wokół nas..." Pomoc dla Róży, córeczki i wnuczki :)

Źródło: http://pomocdlarozy.pl


Nasza córeczka Róża Lidia Mielewczyk urodziła się w lipcu 2012 roku z rozległą malformacją kapilarną na twarzy, tułowiu i kończynach zwaną potocznie naczyniakiem. Naczyniaki u dzieci z czasem schodzą, jednak malformacja jest defektem stałym. Po 6 miesiącach stwierdzono u niej bardzo rzadki zespół Sturge-Webera. Zespół Sturge-Webera to współistnienie malformacji kapilarnej na ciele z malformacją naczyniową w obrębie centralnego układu nerwowego, czyli gdzieś wewnątrz czaszki. Efektem tego jest dzisiaj u Różyczki padaczka, jaskra w lewym oczku, a także przerost kończyny górnej lewej i niedowład prawej.

Aby Róża mogła cieszyć się zdrowiem w dorosłym życiu potrzebna jest rehabilitacja rączek, a także stałe leczenie w kierunku jaskry i padaczki. Czeka ją również wieloetapowa laseroterapia w znieczuleniu ogólnym. Dlatego zgłosiliśmy się do fundacji, która da nam możliwość zebrania 1% podatku na leczenie Różulki. 
Mamy nadzieję, że przeglądanie naszej strony poruszy i Twoje serduszko. Zapraszamy do przyłączenia się do realizacji naszej misji i wpłacenia 1% podaku naFUNDACJĘ "PIERWSZY KROK".
mama Różyczki - Marta Adamiec


Jak pomóc Różyczce?

Dokonując wpłat na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym 
"Pierwszym Krok" 
76 1160 2202 0000 6190 5321 z dopiskiem Podopieczny Róża Mielewczyk

Przekazując 1%:
FUNDACJA POMOCY DZIECIOM NIEPEŁNOSPRAWNYM "PIERWSZY KROK"
KRS: 0000226503
 Z DOPISKIEM 
RÓŻA LIDIA MIELEWCZYK



Kontakt:

Numer telefonu: +48 602886649
E-mail: adamiec.m.a@googlemail.com
mama Róży - Marta Adamiec



296. Zostały godziny, by uratować Jacka!

Źródło:  http://eurosport.onet.pl/szermierka/zostaly-godziny-by-uratowac-jacka-gaworskiego-ma-duze-szanse-na-dalsze-zycie/pjqyx#.UjFcWaqOk7o.facebook



Zostały godziny, by uratować Jacka Gaworskiego. Ma duże szanse na dalsze życie

Le­cze­nie eks­pe­ry­men­tal­ne w USA to ostat­nia deska ra­tun­ku dla Jacka Ga­wor­skie­go. Pol­ski szer­mierz chory na raka i stward­nie­nia roz­sia­ne ma czas do 19 wrze­śnia, by ze­brać 140 tys. zło­tych. Jeśli się uda, bę­dzie miał 80 pro­cent szans na prze­ży­cie. - Jeśli nie, bę­dzie­my mogli już tylko pomóc mu spo­koj­nie odejść. Dla­te­go jesz­cze raz zwra­ca­my się do ludzi z wiel­ką proś­bą o pomoc. Ostat­nim razem ura­to­wa­li­ście nas, za co na za­wsze bę­dzie­my wdzięcz­ni – mówi żona szer­mie­rza Elż­bie­ta Ga­wor­ska.
W marcu tego roku nad Jackiem Gaworskim i jego rodziną zaświeciło słońce. Dzięki wsparciu m.in. czytelników Onetu, polski szermierz chory na raka i stwardnienie rozsiane przeszedł operację w Niemczech, która dała mu kolejne miesiące życia. Niestety, chmury ponownie zebrały się nad panem Jackiem. Została mu już ostatnia deska ratunku.
Pół roku temu sportowiec przeszedł operację w klinice w Berlinie. Usunięto guzy nowotworowe bezpośrednio zagrażające życiu i wyznaczono termin następnych zabiegów, które mogły dać szansę wyjścia na prostą. Operacje w Niemczech nie były refundowane przez państwo, a polskie szpitale rozkładały bezradnie ręce, widząc stopień zaawansowania choroby. Pomocną dłoń wyciągnęło społeczeństwo, które wpłatami na konto rodziny pomogło uzbierać potrzebną do operacji kwotę.
Pan Jacek przeszedł operację, poczuł się lepiej i zyskał kolejne miesiące życia. Dobrze je wykorzystał, reprezentując Polskę na mistrzostwach świata w szermierce, gdzie zawodnicy na wózkach rywalizowali obok pełnosprawnych sportowców. Gaworski zajął 14. miejsce we florecie, a wraz z drużyną otarł się o medal (4. pozycja). Był niekwestionowanym bohaterem polskiej reprezentacji, bo zmagając się z dwiema chorobami był osłabiony w stosunku do większości przeciwników, a jednak nadrabiał to walecznością.


Niestety, w międzyczasie minął termin ponownej operacji w Berlinie, na którą nie było pieniędzy. Żona pana Jacka – Elżbieta Gaworska – nie ustawała w staraniach, ale szansa na zabieg przepadła. Lekarze w Niemczech poinformowali, że nie podejmą się już kolejnej operacji.
Jackowi Gaworskiemu pozostała ostatnia deska ratunku, czyli leczenie eksperymentalne w USA. Na listę chętnych do terapii w Bostonie udało się dostać dzięki interwencji niemieckich lekarzy. Koszt to 300 tys. złotych. Jedną trzecią tej kwoty obiecała wyłożyć firma Budimex w momencie, gdy rodzina uzbiera pozostałe 200 tys. Stan konta państwa Gaworskich to dziś 60 tys. zł. Brakuje więc 140 tys. by jeszcze raz podjąć walkę o życie polskiego szermierza.
- To leczenie jest eksperymentalne tylko z nazwy. Tak naprawdę lek jest już o krok od wejścia na rynek. Chorzy, którzy byli poddani terapii, w 80 procentach ratowali swoje życie. Najpóźniej 19 września 300 tys. złotych musi się znaleźć na koncie kliniki w Berlinie, więc jak widać wyścig z czasem jest bardzo nerwowy. Nie mamy innego wyjścia, jak prosić państwa o pomoc, bo dopóki jest szansa, to będziemy walczyć – mówi Elżbieta Gaworska.
Jacka Gaworskiego można wesprzeć przesyłając dowolną kwotę na konto:
  • 14 1050 1575 1000 0023 1860 4655
  • Jacek Gaworski
  • Wrocław , ul. Komuny Paryskiej 39-41/9
Informacje o metodach wsparcia dla szermierza znajdują się na stronie Jacekgaworski.pl.