piątek, 30 grudnia 2011

środa, 28 grudnia 2011

60. PODARUJ ŻYCIE ALANKOWI!

Ze strony Alanka: http://alanek.com/

PODARUJ ŻYCIE ALANKOWI!


Półtoraroczny Alanek z Przemętu jest drugim dzieckiem w Polsce cierpiącym na Metatropic Dysplasję – jest to nieuleczalna choroba układu kostno - stawowego, objawia się postępującą kifoskoliozą, zniekształceniem kręgów, bioder, wolniejszym wzrostem kości w stosunku do organów wewnętrznych, które rosną w tempie prawidłowym.
Największym problemem jest ucisk na rdzeń kręgowy, który pojawia się u wszystkich dzieci z tą chorobą. Jedynym ratunkiem jest wykonanie w odpowiedniej chwili operacji. Ucisk może doprowadzić do paraliżu, pozostawić nieodwracalne skutki. Jedynym specjalistą zajmującym się Metatropic Dysplasią mogącym przeprowadzić operację jest profesor dr. William Mackenzie pracujący w Szpitalu Dziecięcym DuPont w Wilmington w Ameryce. Uzyskaliśmy do tej pory postępy w rehabilitacji, Alanek pełza jednak to wszystko, co możemy zrobić w tym momencie, ponieważ nie możemy stawiać synka w pozycji czworaczej lub w pionizatorze, gdyż możemy uszkodzić rdzeń kręgowy. Operacja musi zostać przeprowadzona w odpowiedniej chwili i jest jedynym ratunkiem dla naszego synka. Wyjazd do Ameryki jest bardzo kosztowny, my jako rodzice nie jesteśmy w stanie uzbierać kwoty 500 tys. zł (badania – 50 tys. zł, operacja – 300 tys.zł, półroczna rehabilitacja po operacji 150 tys.zł) Każdy dar od serca może uratować życie Alanka !!!
Paulina i Robert Woźni - Rodzice Alanka

sobota, 24 grudnia 2011

59. Kochani...

... Aby święta były wyjątkowymi dniami w roku.
By choinka w każdych oczach zalśniła blaskiem.
By kolacja wigilijna wniosła w serca spokój a radość pojawiła się z każdym nowym brzaskiem.
By prezenty ucieszyły każde smutne oczy.
By spokojna przerwa ukoiła złość.
By sylwester zapewnił szampańską zabawę a kolędowych śpiewów nie było dość.


Wszystkiego co najlepsze z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Radości z narodzenia małego Jezuska, miłości, wybaczenia sobie wszystkich żali, domu pachnącego igliwiem i piernikami, cudownej rodzinnej atmosfery!

Kochani chodź tylko wirtualnie to chciałabym podzielić się z Wami w tym szczególnym dniu opłatkiem:



czwartek, 22 grudnia 2011

58. 21.12.11 godz. 08:05

Nie myślałam kochany Danielu, że tak skończy się Twoja historia. Ciężko na sercu a łzy same się cisną do oczu. Spoczywaj w spokoju [*]
Z bloga o Danielu: http://daniel.lifesaversblog.com

Blog

21.12.2011 godz. 8.05

Dziś, o godzinie 8.05 odszedł od nas Daniel, najukochańszy mój mąż, czuły tatuś dwóch szkrabów, najwspanialszy syn, cudowny brat, przyjaciel tak wielu z was... Poczucie pustki ogromne jak lej po bombie atomowej, zalewająca duszę czarna rozpacz, żal wypełniający wszystko dookoła... Daniel umarł spokojnie, świadomie, na moich rękach, w domu, w swoim pokoju, z kącika oka stoczyły się dwie maleńkie łezki, otarłam je troskliwie ajk najdroższy złoty płyn - kochany, nie martw się, najdroższy, czym się martwisz, zostaw to Bogu,on się o wszystko zatroszczy, mój miły, kocham cię tak bardzo, bądź spokojny, jesteś w mym sercu i duszy głęboko, będziesz zawsze, miłość niech cię prowadzi, kochany mój skarbie... I trzymam się kurczowo promyczka jaki zajaśniał w chwili jego śmierci, kochany, proszę cię tylko o jedno pilnuj dzieci i mnie, strzeż nas, wiem, że będziesz obok nas na wieczność - a on, mój najwspanialszy ukochany mąż, kochanek i przyjaciel całym swoim jestestwem przekazał mi - tak, skarbie, będę zawsze przy tobie, będę was pilnował i strzegł jak anioł stróż...
Ostatnią wolą Daniela było przekazanie zgromadzonych funduszy na leczenie Frania Gąszcza, Agaty Danek i jej córki Agnieszki Danek oraz Piotrusia Adamusa.
Nabożeństo żałobne odbędzie się 23.12.2011 r. o godz. 13.45 w Kościele Parafialnym pw. Trójcy Przenajświętszej w Wilamowicach.
Z całego serca za wszystko wam dziękujemy. Daniel z rodziną.

piątek, 16 grudnia 2011

57.

Kochani chciałabym Was bardzo serdecznie zaprosić do udziału w szczególnej akcji- szczegóły po kliknięciu w pierwszy obrazek po lewej stronie. Ja wraz z moją siostrą, kuzynką i córcią kuzynki zrobiłyśmy dwie karteczki. Jedna z nich trafi do Julki a druga do Nikolki
Taki mały gest, tak niewiele pracy a może wywołać uśmiech na twarzach wielu dzieciaczków. Zapraszam serdecznie!

czwartek, 8 grudnia 2011

55. Oluś Kędracki

Z bloga rodziców Olusia:

http://serce-dla-olka.blogspot.com/

niedziela, 4 grudnia 2011


Początek...

Drodzy Przyjaciele!
My, rodzice nienarodzonego jeszcze Olka Kędrackiego, zwracamy się do Was z gorącym apelem o pomoc w ratowaniu życia naszego dziecka, u którego w 24. tygodniu życia prenatalnego wykryto jedną z najcięższych wad wrodzonych serca - HLHS (hypoplastic left heart syndrome) - zespół hipoplazji lewego serca.

Dotychczas ciąża przebiegała bez żadnych komplikacji. Na początku 5. miesiąca dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli synka. Bardzo nas to ucieszyło tym bardziej, że od początku przeczuwaliśmy, że to chłopiec.

Nasza radość  trwała jednak bardzo krótko. Podczas kolejnej rutynowej wizyty i badania USG zaobserwowano niewyraźny obraz serca dziecka. Kazano nam nie martwić się tym ale na wszelki wypadek zrobić echo serca. Beztroscy, przekonani, że właściwie dmuchamy na zimne - przecież świetnie się czuję, dzidziuś codziennie się rusza, robi fikołki i rośnie - udaliśmy się do kardiologa, aby rozwiać wątpliwości. Niestety był to ostatni dzień, w którym mogliśmy beztrosko przygotowywać się do roli rodziców - na badaniu wykryto jedną z najcięższych wad serca - HLHS.

Wada polega na nie wykształceniu się w okresie wczesnego życia płodowego lewej komory serca, która jest odpowiedzialna za prawidłowe natlenowanie krwi, a jej brak - bez szybkiej i skomplikowanej interwencji chirurgicznej - powoduje już kilka dni po urodzeniu ciężką niewydolność krążenia i nieuchronną śmierć dziecka w pierwszym miesiącu życia.

Nasz synek będzie musiał przejść trzy bardzo skomplikowane i ryzykowne operacje mające na celu całkowite przemodelowanie jego układu krążenia w celu przystosowania go do wady serca - czyli funkcjonowania bez lewej komory. Pierwsza operacja odbywa się kilka dni po urodzeniu i przeprowadzana
jest w głębokiej hipotermii z wyłączonym sercem, bez zewnętrznego obiegu krwi. Kolejny raz operuje się w wieku 4-6 miesięcy a potem w wieku 12-24 miesięcy. Każda operacja niesie za sobą ogromne ryzyko, o którym ciężko nam pisać… Nie wyobrażamy sobie jednak, by coś mogło pójść nie tak… Po trzecim etapie Olek ma szanse na normalne życie, mimo, iż zawsze będzie miał tylko pół serduszka.

Świadomi ogromnego ryzyka, zaczęliśmy szukać rozwiązania, które da naszemu synkowi największe szanse. Po zrobieniu szerokiego wywiadu, skontaktowaniu się z rodzicami dzieci, których dotknęło podobne doświadczenie, wyłoniło się jedno nazwisko, które daje największą nadzieję, że wszystko może skończyć się dobrze - prof. Edward Malec, jeden z najwybitniejszych kardiochirurgów specjalizujących się w leczeniu wady HLHS i operacjach na małych serduszkach. Profesor długie lata pracował w Krakowie, niestety od kilku lat operuje tylko w klinice kardiochirurgicznej szpitala Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium.

Chcemy zrobić dla naszego synka wszystko, co możemy, a prof. Malec jest osobą, której najbardziej ufamy z racji jego bogatego doświadczenia i długoletniej praktyki w operowaniu tej właśnie wady. Dlatego zdecydowaliśmy się walczyć o to, aby umożliwić Olkowi operację w Monachium.
Koszt pierwszego etapu leczenia to 40 tys. EUR (ok. 180 tys. zł). Jesteśmy młodymi rodzicami i nie mamy szans o własnych siłach pokryć tych ogromnych kosztów. Zwracamy się więc do Was, do wszystkich ludzi o wielkim sercu i prosimy: Pomóżcie nam uratować naszego synka!
Każda, nawet najmniejsza wpłata na nasze konto w Fundacji Cor Infantis zwiększa jego szanse na normalne życie a nam pozwoli zostać szczęśliwymi rodzicami, co jest dziś naszym największym marzeniem! Mamy nadzieję, że kiedyś nasz synek będzie mógł Wam wszystkim sam podziękować.




W jaki sposób możesz nam pomóc…

Wszystkie osoby, które zechcą pomóc Olkowi mogą to uczynić dokonując wpłaty na rachunek:

Fundacja na rzecz dzieci z wadami serca Cor Infantis

86 1600 1101 0003 0502 1175 2150 KONIECZNIE z dopiskiem Olek Kędracki

Dla wpłat zagranicznych:
USD PL93 1600 1101 0003 0502 1175 2024
EUR PL50 1600 1101 0003 0502 1175 2022

Kod SWIFT dla przelewów z zagranicy: ppabplpk
Informujemy, iż Olkowi można przekazać 1% podatku na poczet kolejnych planowanych operacji,
KRS 0000290273
z dopiskiem w polu Cel szczegółowy OLEK KĘDRACKI

 
Informujemy również, że wszelkie darowizny podlegają odpisom podatkowym:
- dla osób fizycznych limit do 6% od dochodu
- dla osób prawnych limit do 10% od dochodu 


Nasz profil na stronie Fundacji:
http://www.corinfantis.pl/index.php?news=159

wtorek, 6 grudnia 2011

54.Życzenia

Kochani moi w tym szczególnym  dniu życzę Wam by Mikołaj przyniósł Wam cały worek zdrowia, radości, miłości, cudownych dni. By przyniósł tyle uśmiechu żeby starczyło aż do następnych mikołajek. Wszystkim Smykom życzę zadowolenia z upominków!!!

sobota, 3 grudnia 2011

53.Oliwka Pukas

Blog  Oliwki na którym można zaleźć aukcje allegro na jej rzecz:
http://oliwiapukas.blogspot.com/

Szansą na całkowite wyleczenie jest seria 3 -4 skomplikowanych i bardzo bolesnych zabiegów operacyjnych wykonanych w USA przez wybitnego specjalistę w leczeniu PFFD - dr. Dror Paley. Moje zdrowie kosztuje ponad 200 tyś dolarów. Moich rodziców nie stać na samodzielne sfinansowanie leczenia a jeśli nic nie zrobimy to w wieku dorosłym moja prawa nóżka może być nawet 35 cm krótsza od lewej i grozi mi amputacja nóżki powyżej kolana.

Oliwka 30 listopada 2011- Telewizja Polska SA:
 http://www.tvp.pl/lublin/reportaze/zdarzenia-magazyn-reporterow/wideo/30-listopada-2011/5766418

czwartek, 17 listopada 2011

51.Delfiny dla Kariny

Karinka jest  kochaną, małą księżniczką którą miałam przyjemność poznać osobiście. Skradła sobie moje serce całkowicie przytulaniem i słodkimi buziakami. Jest niezwykle dzielna o czym przekonałam się podczas obserwowania jej podczas rehabilitacji. Rodzice robią wszystko by pomóc swojej ukochanej córci. Dlatego też postanowili wyjechać z małą na delfinoterapię. Niestety jej koszty przewyższają możliwości rodziców. Stąd też akcja o nazwie: "Delfiny dla Kariny".  KOCHANI MOI POMÓŻMY TEJ CUDOWNEJ PANIENCE!!!
Link do akcji: 
http://siepomaga.pl/f/dolfroz/c/378

Historia Karinki i apel jej rodziców o pomoc:
Karinka choruje na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe spastyczne. Urodziła się 26 października 2006 roku w 32 tygodniu ciąży, z wagą 1490 gramów. Nie obyło się bez powikłań - stwierdzono zamartwicę i niedotlenienie. Jej start w życie był bardzo ciężki. Była niewydolna oddechowo i krążeniowo, miała skrajnie ciężką niedokrwistość, przeszła wylewy krwi do ośrodkowego układu nerwowego II i IV stopnia. Każdy dzień był walką o przetrwanie, ale nie poddała się i jest z nami.

Lekarze przez pierwsze tygodnie życia określali Jej stan jako krytycznie ciężki. Po 2 miesiącach pobytu w szpitalu wreszcie mogliśmy ją zabrać do domu. Od urodzenia jest intensywnie rehabilitowana. Trafiliśmy w bardzo dobre miejsce i dzięki ćwiczeniom Karinka dziś samodzielnie chodzi (chód jest nieprawidłowy, często traci równowagę, ale cały czas nad tym pracujemy). Dojeżdżamy też na hipoterapię oraz dogoterapię. Wszystkie terapie są płatne, więc nasz budżet domowy jest mocno obciążony.

Karinka ma także wizyty u pedagoga specjalnego, psychologa i logopedy. Jest pod opieką okulisty w Jeleniej Górze (w czerwcu 2008 roku przeszła operację zeza), neurologa we Wrocławiu, kardiologa, alergologa, stomatologa.

Na buzi naszej Córeczki nie widać choroby. Jest bardzo wesołą, ale jeszcze bardziej upartą dziewczynką. Uczęszcza do przedszkola integracyjnego. Najbardziej na świecie kocha wodę, skoki na trampolinie, muzykę, czytanie bajek i Teletubisie.

Niestety, Karinka nie mówi, chociaż rozumie, co się do niej mówi. Bardzo dużo krzyczy, ponieważ nie potrafi powiedzieć, co w danym momencie czuje, co Ją boli, czego potrzebuje...Porozumiewa się za pomocą obrazków, co widać na jednym ze zdjęć, albo wskazuje palcem na przedmioty. Naszym największym marzeniem jest, żeby  rozwinęła się u niej mowa. Dużą szansą jest delfinoterapia.

Delfiny przez wysyłanie ultradźwięków trafiają w chore miejsca i je regenerują ("śpiew delfina leczy chore głowy"). Nie mamy 100-procentowej pewności, że po delfinoterapii Karinka zacznie mówić. Ale jeśli nie spróbujemy, to nigdy się nie dowiemy. Niestety, terapia ta jest bardzo droga, koszt dwutygodniowego wyjazdu wynosi 18 000 złotych. Nie jesteśmy w stanie sami uzbierać takiej kwoty, dlatego prosimy Państwa o pomoc. Za każdą złotówkę z całego serca dziękujemy!

Rodzice Karinki
  


niedziela, 13 listopada 2011

50. DKMS

Cześć ! Jestem Zosia ! Mam nie całe dwa latka. Mieszkam z moją rodzinką na wsi. Bardzo lubię to miejsce. Mama mówi mi że jestem bardzo energiczną dziewczynką i że dużo psocę. Czasami przez to mnie wyzywa, ale dużo częściej przytula i mówi jak bardzo mnie kocha. Ja też ją kocham ! Kocham całą swoją rodzinę ! Wszyscy o mnie dbają i rozpieszczają mnie. Nawet mój kochany dziadek...
...ale ostatnio jestem bardzo smutna. Byłam ostatnio z mamą u pana doktora, zbadał mnie- bardzo to lubię... Potem pan doktor powiedział coś mojej mamie, nie wiem co... ale ona zaczęła płakać.... Ostatnio bardzo często płacze. Staram się być bardzo grzeczna, ale to nie pomaga. Słyszałam jak mama mówiła do taty coś o mnie, że jestem chora, że mój kręgosłup czegoś nie produkuję... ale co to jest kręgosłup??
Tata też się już nie uśmiecha, mówi mi, że jestem bardzo dzielną dziewczynką... ale ja nie chce żeby oni byli smutni...
Teraz odwiedzam bardzo dużo lekarzy, jeden powiedział, że muszę mieć przeszczep szpiku. Bardzo się boję, czuję, że to coś złego...
Wszyscy szepczą wkoło, że trzeba poszukać mi "biologicznego bliźniaka", ale ja przecież nie mam ani braciszka ani siostrzyczki więc co to znaczy??
Jestem z mamą w szpitalu, tu jest bardzo dużo dzieci i wszystkie nie mają włosów... Czy ja też nie będę ich mieć?? Przepraszam mamo, że zawsze płacze gdy się kąpie, a Ty myjesz moje włoski. Już nie będę, tylko wróćmy do domu ! Chce do babci ! Chce swoje zabawki i książki !
Tata obiecał mi, że wyzdrowieję, że zrobi wszystko bym wróciła do domku. Mój bliźniak na pewno się znajdzie. Wierzę, że on mi pomoże. A może jesteś nim Ty?? Pomożesz mi wyzdrowieć??
Nie wiem jak skończy się moja historia, chciałabym być zdrowa i żeby moi rodzice zaczęli się uśmiechać... żeby już nie płakali...



Zosia poszukuje swojego "biologicznego bliźniaka". Jest ona chora na bardzo rzadko występującą niedokrwistość. Tylko przeszczep szpiku może uratować jej życie. Wiemy jak trudno znaleźć jest dawce dlatego apel do Was- przesyłajcie to dalej, nie chodzi o to żeby klikać- wezmę udział, nie, być może, ale żeby dla każdego z was nie była to"gadka szmatka na tablicy" tu chodzi naprawdę o czyjeś życie...

Każda osoba decydująca się zostać dawcą szpiku daje nadzieję na nowe życie nie tylko dla Zosi, ale także dla wielu innych osób, które czekają na cud...

Zarejestrować się można na stronie http://www.dkms.pl/

W IMIENIU ZOSI- DZIĘKUJEMY !

?

www.dkms.pl
Informacja dla dawców komróek macierzystych, osób zainteresowanych, lekarzy i wszystkich którzy nas wspieraj▒~E w walcee przeciwko bia▒~Baczce. Liczy si▒~Y każdy cz▒~Bowiek!

wtorek, 8 listopada 2011

49. Akcja "złotówka dla Laurki"

Z bloga Laurki i jej mamy Emilki http://www.kochamylaure.pl/aktualnosci/akcja-zlotowka-dla-laurki/

AKCJA „ZŁOTÓWKA DLA LAURKI”

Drodzy Czytelnicy!
Chociaż moja codzienna batalia o powrót Laury do zdrowia wymaga wielu wyrzeczeń, determinacji i niezłomnej wiary w sukces, to wcale nie tracę entuzjazmu, by nadal wytrwale ją prowadzić! W ogóle się nie martwię o to, że zabraknie mi siły, nadziei czy zapału do dalszej walki, ponieważ wiem, że te rzeczy NIGDY mi się nie skończą! Czasami martwię się tylko o to, że zabraknie na dalszą walkę pieniędzy…
Oprócz wynagrodzenia dla opiekunki do dziecka (które opłacam przy pomocy fundacji), rehabilitacji oraz standardowych kosztów ponoszonych z tytułu posiadania dziecka, pokrywam jeszcze szereg innych niezbędnych wydatków, bez których Laurka nie może się obejść. Poniżej publikuję listę dodatkowych wydatków tylko z ostatniego miesiąca, związanych bezpośrednio z chorobą córki:
- prywatne badanie okulistyczne 150 zł
- wymiana szkieł korekcyjnych w okularach Laury 180 zł
- paliwo na pokrycie kosztów wyjazdów na konsultacje lekarskie 440 zł
- rurki tracheotomijne 200 zł
- plaster silikonowy SILON SES do leczenia blizn pooperacyjnych 237 zł
- Dermabliz żel do leczenia blizn pooperacyjnych x 4 opakowania 60 zł
- Contractubex żel do leczenia blizn pooperacyjnych 50 zł
- pasta Ilex do leczenia odparzeń skórnych x 4 opakowania 160 USD (czyli około  500 zł)
- Pasta Coloplast do ochrony skóry przed kwaśnym działaniem kwasów jelitowych x 3 opakowania 177 zł
- Solkoseryl żel do leczenia ran na odbycie x 2 opakowania 40 zł
- Emla lidnokaina do leczenia ran na odbycie 25 zł
- Detreomycyna maść antybiotykowa 21 zł
- Linomag do natłuszczania skóry wokół odbytu x 3 opakowania 27 zł
- Gencjana do dezynfekcji ran na odbycie x 4 opakowania 20 zł
- Essentiale Forte lek zabezpieczający wątrobę x 2 opakowania 66 zł
- Bioprazol lek zabezpieczający żołądek i dwunastnicę x 3 opakowania 33 zł
- Di-erol probiotyk osłaniający jelita 24 zł
- Dicoflor probiotyk osłaniający jelita 38 zł
- rękawice chirurgiczne x 2 opakowania 54 zł
- Plastry opatrunkowe papierowe x 10 sztuk 25 zł
Łącznie w ostatnim miesiącu powstało 2.367 zł dodatkowych kosztów, a kolejne miesiące pod względem wydatków zapowiadają się bardzo podobnie. Z tego względu postanowiłam uruchomić akcję wsparcia finansowego dla Laury pod hasłem „ZŁOTÓWKA DLA LAURKI”!
Z Całego serca zapraszam Was wszystkich do wzięcia udziału w akcji, która jest również wydarzeniem na portalu Facebook! Zachęcam i bardzo, bardzo dziękuję za wsparcie!!!


 

AKCJA

„ZŁOTÓWKA DLA LAURKI”


WPŁAĆ MINIMUM 1 ZŁ NA KONTO POMOCOWE MAŁEJ LAURY I POMÓŻ JEJ WYGRAĆ WALKĘ Z CHOROBĄ!

DLA CIEBIE TO TYLKO ZŁOTÓWKA…

…ALE DLA NIEJ TWOJA ZŁOTÓWKA JEST BEZCENNA!


- paczka zapałek cena 1 zł

- zupka chińska cena 1 zł

- kawa w automacie cena 1 zł

- ZDROWIE MAŁEJ LAURY cena 1 zł…


 SERDECZNIE ZAPRASZAM WSZYSTKICH DO WSPARCIA AKCJI POMOCOWEJ DLA MOJEJ CÓRECZKI!

 W TYTULE PRZELEWU WPISZ: „DLA LAURY”

NUMER KONTA BANKOWEGO:

Kotowska, Kredyt Bank SA Filia nr 3 w Wejherowie O/Gdynia, adres: Strzebielino

Konto do wpłat krajowych: 48 1500 1881 1018 8030 5103 0000

Konto do wpłat zagranicznych: PL 48 1500 1881 1018 8030 5103 0000 KRDBPLPW



ZAPRASZAM TAKŻE DO WZIĘCIA UDZIAŁU W NOWYCH AUKCJACH CHARYTATYWNYCH WSPOMAGAJĄCYCH WALKĘ O ZDROWIE LAURY!


Piękna ekskluzywna torba firmy Batycki ***


Zabawna koszulka „jesteś jakaś niepoważna” ***


Kijki do robienia ogromnych baniek mydlanych ***


Butelka dla niemowląt Tommee Tippee ***

NO TO CO MOI KOCHANI NIE CZEKAMY TYLKO RAZ DWA WPŁACAMY PIENIĄŻKI I POMAGAMY LAURCI! :)

poniedziałek, 24 października 2011

48. Daniel Zejma

Historię Daniela poznałam przez bloga Pauli [*] http://paulapruska.blogspot.com/
Mimo, że Paulinki nie ma już z nami na ziemi to patrzy na nas z nieba a ja nadal zaglądam na jej blog i nigdy nie usunę go z ulubionych.



Daniel:

To jest Daniel. Podopieczny fundacji Light Of Hope, która wspierała Paulę.

To jest Daniel. Podopieczny fundacji Light Of Hope, która wspierała Paulę.
Daniel przebywa na leczeniu w Chinach. 

Więcej o Danielu

Daniel jest fajnym facetem, fajnym mężem i fajnym tatą.
Daniel jest chory.
Jego choroba nazywa się Desmoplatic round Small Cell tumor.

Dobra wiadomość jest taka, że widać szansę na powrót Daniela do zdrowia.
Zła wiadomość jest taka: że brakuje pieniędzy na jego leczenie w Chinach.

Pomagamy Danielowi uzbierać 150 000 zł.
Tyle na dzień dzisiejszy potrzebne jest by ruszyć z dalszym leczeniem w Chinach.
Wierzymy, że jest dużo dobrych ludzi, którzy dołączą do nas i pomogą mu w powrocie do zdrowia. Fundacja Light Of Hope i Fundacja z Uśmiechem zbierają pieniądze dla Daniela.

Co słychać u Daniela zobaczycie pod tym linkiem:
http://daniel.lifesaversblog.com/


Danielowi pomogą wpłaty na konto fundacji.
Nasza siła jest w ilości, nie w wielkości kwot!

Wpłaty przyjmowane są na konto fundacji:

86 1090 2040 0000 0001 1113 9744
z dopiskiem "dla Daniela Zejmy"
"Fundacja z Uśmiechem" 

ul. Paderewskiego 11/39

25-001 Kielce

piątek, 7 października 2011

47. Zuzanka

Z bloga Zuzi: http://zuziakasprzyk.blog.onet.pl/

Zuzi choroba rozpoczęła się pod koniec sierpnia 2009r. Objawy były dość
nietypowe: początkowo biegunka, a po tygodniu leczenia pojawił się
obrzęk twarzy, stóp i duszności. Lekarz pierwszego kontaktu skierował
nas do szpitala na szczegółowe badania.2 września Zuzia została
początkowo przyjęta na oddział gastrologiczno-hematologiczny, po kilku
godzinach mieliśmy już wstępna diagnozę, która nas powaliła na kolana.
Przewieziono nas karetką na oddział hematologiczno-onkologiczny gdzie
potwierdzono wstępną diagnozę która brzmiała jak wyrok: ostra białaczka
limfoblastyczna T-komórkowa i chłoniak śródpiersia, poza tym stwierdzono
u Zuzi powiększoną wątrobę, śledzionę, obecność płynu w jamach opłucnych
i osierdziu, a także odchylenia w układzie krzepnięcia. Rozpoczęła się
walka z chorobą, na której pokonanie specjaliści dają nam 60%.
Początkowo poddana sterydoterapii, gdzie po ośmiu dniach stwierdzono
brak reakcji, potem chemioterapia gdzie po trzech blokach nie uzyskano
remisji lekarze podjęli decyzję o zakwalifikowaniu do przeprowadzenia
przeszczepu szpiku kostnego od dawcy niespokrewnionego ( brak dawcy
rodzinnego) po uzyskaniu remisji hematologicznej . Kolejne dwa bloki
chemioterapii Zuzia bardzo ciężko zniosła, chemia pustoszyła cały
organizm, Zuzia była coraz słabsza, ale udało nam sie po prawie pięciu
miesiącach uzyskać remisję. Kilka dni temu pani ordynator przekazała nam
wspaniałą informacje: udało się znaleźć dla Zuzi niespokrewnionego dawcę
szpiku. To był najszczęśliwszy dzień podczas dotychczasowego leczenia,
bo dał nadzieję na wyleczenie ukochanej Zuzi. Córke jeszcze czekają
conajmniej trzy bloki chemioterapii. Mocno w to wierzę, że Zuzia da radę
przetrwać to cierpienie, które jej towarzyszy przy każdej chemii. Później
czeka nas przeszczep szpiku, który będzie przeprowadzany w Klinice w
Lublinie i leczenie po przeszczepowe. Przed nami jeszcze długa droga do
zdrowia, mamy nadzieję że skończy się sukcesem.
Zuzia w tej chwili zaczęła następny blok jest słaba ,niema apetytu.



Kontakt ze mną:

switalskakielce@wp.pl


Informacja z dnia 3 października 2011

Moi drodzy w moim sercu wielki żal. Dziś dowiedziałam się, że dla Zuzi w Polsce wyczerpały się wszelkie możliwe sposoby leczenia. Musimy szukać pomocy za granicą. Do tej pory nigdy Was o nic nie prosiłam, a dziś błagam jeśli jest ktoś, kto w jaki kolwiek sposób  może pomóc mojej kochanej córeczce, to błagam o pomoc. Przede wszystkim potrzebujemy kontaktu z kliniką w Niemczech, bądź innym kraju która podjęła by się dalszego leczenia Zuzi. Potrzebujemy tłumacza, który podejmie się tłumaczenia historii choroby na język niemiecki, nas niestety nie stać by za to zapłacić. Jeżeli uda nam się znaleźć klinikę w Niemczech, będę musiała Was błagać o pomoc finansową, mam nadzieje że nam pomożecie. Jesteśmy w trakcie załatwiania fundacji na ten cel. Zuzia jest tak kochanym dzieckiem, że nie zasługuje na śmierć w tak młodym wieku. Módlmy się i wspólnie działajmy, a wierzę że razem damy radę uratować Zuzię.

Zuzanko kochana jesteśmy z Tobą!!! Uda się!!!

piątek, 30 września 2011

46. Dzień Chłopaka

Wspaniałych i słonecznych dni, Słońca na błękicie, niech Ci szczęście towarzyszy przez calutkie życie... Niech Ci się spełnią wszystkie Twe pragnienia... 

Wszystkiego co najlepsze z okazji dnia chłopaka :)

wtorek, 27 września 2011

45.

Pierwsze marzenie spełnione :)

 19 września 2011

Mikołaj, 4-letni podopieczny Fundacji Mam Marzenie Pierwszym marzycielem, któremu pomógł Program Balonik jest Mikołaj, 4 letni podopieczny Fundacji Mam Marzenie, którego pragnieniem było poczuć się jak prawdziwy kierowca. Od teraz Mikołaj posiada własny, dwuosobowy samochód BMW, dzięki któremu może realizować swoją pasję.

Pani Marta, wolontariusz z Fundacji Mam Marzenie, zajmującej się spełnianiem marzeń dzieci, które cierpią nie nieuleczalne bądz zagrażające ich choroby odwiedziła w niedzielę małego Mikołaja. Otrzymał wymarzony prezent zasponsorowany przez Poomoc.pl dzięki waszym kliknięciom! Wyszli razem na podwórko, gdzie mikołaj ujrzał swój swoją niespodziankę. Na początku z lekką nieśmiałością, potem już z większą odwagą chłopiec podszedł do czarnego autka. Mała instrukcja, co i jak działa i Mikołaj jak prawdziwy kierowca zaczął jeździć swoim wymarzonym pojazdem. Ileż było radości i szczęścia z jazdy. Tu prosto, tam trzeba zaparkować a potem jeszcze jazda do tyłu. Różne kombinacje, raz szybciej a raz wolniej, Mikołaj jeździł i jeździł. Paliwo się skończyło i było trzeba zatankować. Jak na początkowego kierowcę, było trzeba też i trochę odpocząć. W tym czasie została zaproszona na podwórko przyjaciółka Mikołaja, by mogli razem pojeździć. Wspólna jazda ucieszyła naszego Marzyciela jeszcze bardziej. Chłopczyk z wielka radością obserwował jak zgromadzeni na podwórku koledzy interesowali się jego nowym samochodem.

Spełnione marzenia zmotywowało nas jeszcze bardziej do działania !

W najbliższych dniach wracamy z nową edycją i klikamy dalej :)
Oficjalna relacja oraz więcej zdjęć z odwiedzin u Mikołaja dostępne tutaj

Dziękujemy wam wszystkim !!!! :)

wtorek, 6 września 2011

44. Marcelinka zwana Cysią

Marcelinkę poznałam poprzez aukcje charytatywne dla niej. Wylicytowałam śliczną sarenkę która do dzisiaj stoi w moim domu. Znalazłam blog Cysi, jej stronkę i czytałam, czytałam. Mała, wielka bohaterka. Krótko przed świętami Bożego Narodzenia spotkała mnie wyjątkowa niespodzianka. Piękna karteczka z życzeniami ze zdjęciem Marcelinki i całej jej rodziny.
Z bloga Marcelinki:
http://marcelina-jaworska.bloog.pl/?ticaid=6cf9e
Bardzo proszę o rozpowszechnienie tego apelu gdyż nie mam już funduszy na rehabilitację domową, zalegam z zapłatą już za 7 godz. a terapeuci twierdzą, że terapia w basenie będzie wpływać na Marcelinkę bardzo korzystnie. Obecnie powinnam wydawać na te domowe 560zł, z basenem (jeden tygodniowo) to koszt 1120zł. Konto w Fundacji Marcelinki jest puste - dziękuję Panu Marcinowi za comiesięczne wpłaty na rzecz Cysi!




piątek, 2 września 2011

43. Odeszła [*]

Nie mogę sobie z tym poradzić, nie wierzę. Odeszła nasza kochana Paula Pruska. Nasza cudowna bohaterka. Z bloga Pauli:

czwartek, 1 września 2011


Od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej.


Od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej ponieważ parę minut po 13 Paulina odeszła.
Wiemy, że wszyscy bardzo czekaliście na znak od niej.
Nie pisała o tym jak jej stan się pogarsza bo nie chciała martwić Was wszystkich. 
Czuła Waszą obecność i dodawało jej to sił.
Dzięki temu blogowi i ludziom, których przyciągnął - czyli Wam, łatwiej jej było przetrwać trudne chwile.
Oddajemy Wam hołd za wsparcie duchowe i materialne. Ten blog jest dowodem na to, że ludzie potrafią sobie wspaniale pomagać. DZIĘKUJEMY z całego serca.
Dziękujemy wyjątkowemu zespołowi OIOM z Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc Warszawie, który dał Pauli opiekę na najwyższym poziomie i poczucie bezpieczeństwa.
Teraz prosimy Was o ciszę i jakby to powiedziała Paula:
'puście światełko w jej stronę'
Składamy pokłon Pauli. Leć do swoich drzew i oceanów córeczko i siostrzyczko.
Przez łzy - mama i tata,  Marta i Jacek, Konrad i Marzenka.

Z bloga: 
http://holdys.blogspot.com/
Moi Drodzy, wiadomośc od Marty Pruskiej, siostry Pau: Pogrzeb Pauliny odbędzie się 7 września (środa) o godz. 13:00. Zaczyna się mszą w...
. Kościele Pokamedulskim w Lasku Bielańskim przy ulicy Dewajtis 5. (Jedziemy Marymoncką na Gdańsk, zaraz za Akademią Wychowania Fizycznego...
default picture

mała uliczka w prawo w głąb Lasku Bielańskiego). Mszę poprowadzi wyjątkowy ksiądz Wojtek Drozdowicz. Potem przenosimy się na Cmentarz Bródnowski...
. (wejście od ul.Odrowąża), gdzie pożegnamy Pau o godz. 14:30. Przekażcie dalej. Dzięki.

sobota, 27 sierpnia 2011

42.Petycja- WAŻNE!!!

Kochani zapoznajcie się z treścią petycji którą przesłała do mnie Emilka mama Laury:
http://www.petycje.pl/7750

Proszę przeczytajcie petycję do Minister Zdrowia i podpiszcie ją.
Została ona wystosowana w sprawie ludzi chorych na jelita. Ministerstwo chce podnieść ceny leków, tak, że nie będzie na nie stać większości chorych.
Zajmie Wam to 3 minuty. Ten czas nie zmieni nic w Waszym życiu, a w życiu wielu młodych osób TAK!
Prześlijcie link z petycją dalej!
Dzięki z góry,

środa, 24 sierpnia 2011

41. Marysieńka Kozak

Zapraszam moi drodzy do poznania cudownej małej dziewczynki o pięknym imieniu Marysia:
http://naszamaria.blogspot.com/
Z bloga Marysi:
Dnia 02 lutego - z wrodzoną wadą serca w postaci wspólnego pnia tętniczego (typ IV - zupełny brak tętnicy płucnej) i dużego ubytku w przegrodzie międzykomorowej (VSD) - urodziła się nasza córeczka Marysia.



Niestety oprócz wady serca boryka się ona z wcześniactwem ponieważ urodziła się w 31 tygodniu ciąży, ponad 2 miesiące przed terminem. Ważyła wówczas 910g i mierzyła 37cm. Konsekwencją przedwczesnego urodzenia  jest także to, że nie Marysia nie jest  w stanie sama oddychać. Od urodzenia jest na respiratorze, wskutek czego jej płuca są bardzo uszkodzone.

Lekarze od początku nie dawali jej żadnych szans. Ona jednak pomimo wady serca i wcześniactwa oraz wbrew diagnozom medycznym, a przede wszystkim dzięki modlitwie wielu osób, dla których życie naszej córeczki nie jest obojętne, żyje i jest bardzo silna.

Mimo tych wszystkich przeciwności, nie poddajemy się. Wspierają nas zarówno bliscy z naszych rodzin, przyjaciele, jak i ludzie nieznajomi o otwartych sercach. Za wszelka pomoc – duchową i materialną – serdecznie dziękujemy!

Każdy dzień życia Marysi możesz śledzić czytając “Pamiętnik Marysi


niedziela, 21 sierpnia 2011

40. Laurunia- wieści z jej bloga

INFORMACJA NA TEMAT PRZEBIEGU OPERACJI:
2011.08.21, godz. 22:00
Kochani!
Laura wciąż bardzo silna i dzielna – dziś chwyciła się rączkami za szczebelki łóżeczka i próbowała podnieść się do pozycji siedzącej. Jednak jej stan zdrowia od wczoraj trochę się pogorszył. Jelitka niestety jeszcze się nie otrząsnęły z pooperacyjnego szoku i wciąż nie podjęły pracy. Brzuszek z tego powodu mocno spuchł, znów pojawiła się gorączka oraz problemy z oddawaniem moczu. Laura musi przyjmować silne leki: moczopędne, przeciwbólowe, przeciwgorączkowe oraz antybiotyki osłonowe. Miała też przetaczaną krew i przez cały czas jest żywiona przy pomocy kroplówki. Na szczęście lekarze zaczęli już jej zmniejszać leki otępiające mózg – dziś została odstawiona morfina, a jutro będą zmniejszane dawki pozostałych specyfików.
Teraz jedynym lekarstwem na nasze problemy jest czas – tylko on może przynieść poprawę zdrowia i ulgę w cierpieniu mojej córeczce.
Pozdrawiam wszystkich
Emilia, mama Laury

39. Nasza mała, kochana Laurcia- pooperacyjnie

Z bloga Laurki:
INFORMACJA NA TEMAT PRZEBIEGU OPERACJI:
2011.08.19, godz. 23:00
Kochani!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na wieści, ale byłam do tej pory przy córce i zupełnie nie miałam głowy do pozostałych spraw.
Operacja Laury przebiegła lepiej, niż się spodziewano. Miała trwać od 7 do 10 godzin, a trwała zaledwie 6,5 godziny. Wszystko poszło bardzo sprawnie, bez powikłań śródoperacyjnych, stan Laury przez cały czas był stabilny i nie wystąpiła żadna sytuacja zagrażająca jej bezpieczeństwu. Zarówno lekarze chirurdzy jak i anestezjolodzy są bardzo zadowoleni z przebiegu przeprowadzonej operacji i z córeczki, która okazała się niezwykle silna.
Prawda jest jednak taka, że dopiero najbliższe dni pokażą, czy zabieg się udał… Teraz należy się spodziewać gwałtownej reakcji organizmu na tą potężną operację. Wystąpi z pewnością gorączka, opuchlizna i ostre biegunki. Niestety, po zabiegu najpoważniejszym i nieuniknionym powikłaniem będą ostre biegunki, utrzymujące się nawet do czterech miesięcy. Lekarze przewidują do dwudziestu luźnych i kwaśnych stolców dziennie, które mogą spowodować bardzo poważne odparzenia skóry wokół odbytu. Oczywiście ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby temu zapobiec.
Obecnie Laura przebywa na oddziale Intensywnej Terapii, na którym nie wolno zostawać na noc. Jest jeszcze nieprzytomna, pod wpływem leków uspokajających i przeciwbólowych. Ma założoną sondę do żołądka, cewnik do pęcherza moczowego, dren do jamy brzusznej, przez który wycieka nadmiar krwi oraz specjalny klin w odbycie. Oczywiście są też opatrunki na brzuszku – jeden po przeprowadzonej operacji, drugi po zlikwidowanej stomii. Niestety, organizm Laury już zaczyna reagować na przeprowadzoną dziś ingerencję w jej ciało – kiedy się  z nią żegnałam, miała 38 stopni gorączki…
Najbliższe dni będą kluczowe dla mojej małej dziewczynki i tak naprawdę dopiero po tym czasie będzie można określić rokowania co do jej dalszej rekonwalescencji. Postaram się każdego wieczoru zamieszczać tutaj nowe informacje o jej stanie zdrowia, a za kilka dni opublikuję nowy dłuższy wpis.
Dziękuję Wam Kochani za cudowne wsparcie i za modlitwę – nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wiele to dla nas znaczy…
Z wyrazami ogromnego szacunku
Emilia, mama Laury
INFORMACJA NA TEMAT PRZEBIEGU OPERACJI:
2011.08.20, godz. 22:40
Kochani!
Chciałabym się z Wami podzielić moją radością! Dziś Laura kilka razy się obudziła i była naprawdę w świetnej formie :) . Jest jeszcze pod wpływem narkotycznych leków uspokajających, ale mimo to poznała mnie i od razu zaczęła psocić! Machała nogami tak mocno, że się przestraszyłam, iż uszkodzi sobie świeże rany na brzuchu. Ale ona nic sobie z tego nie robiła i machała dalej, wyciągała do mnie rączki i… pluła :) . Potem próbowała wyrwać sobie z noska sondę, podnosiła się i rozglądała na wszystkie strony. Nie płakała, była pogodna, a gorączka całkowicie jej spadła. Jak na razie brzuszek w ogóle nie jest opuchnięty, więc jestem szczęśliwa i żyję nadzieją, że nadal Laura będzie dochodzić do siebie w tak szybkim tempie.
Córeczka jest pod stałym nadzorem lekarzy i pielęgniarek z Intensywnej Terapii, którzy opiekują się wyłącznie nią. A dzieje się tak dlatego, że Laurka jest jedynym pacjentem na tym oddziale. Akurat się złożyło, że nie ma tam żadnych innych chorych dzieci – wszystkie łóżka wolne, więc uwaga personelu może skupić się wyłącznie na moim dziecku. Dodatkowo dwa razy dziennie Laurę odwiedzają chirurdzy i dokładnie sprawdzają, w jakiej jest ona formie.
Wasze modlitwy i słowa wsparcia przynoszą efekt :) . Dziękuję…
PS: mam chwilowy problem techniczny z działaniem Newsletter, dlatego do czasu usunięcia awarii nie będę mogła wysyłać Wam powiadomień o zamieszczanych tu nowych wpisach.
Dziękuję Wam wszystkim z całego serca,
Emilia, mama Laury

sobota, 20 sierpnia 2011

38. bajka o chłopcu który chciał żyć

Kopiuję w całości za Przyszywaną

"bajka o chłopcu, który chciał żyć
dawno dawno temu...
wcale nie tak dawno,
dwa lata temu urodził się mały chłopiec imieniem Miłosz,
który był ślicznym radosnym maluszkiem.

pewnego dnia okazało się, że chłopiec jest chory na histiocytozę
- ma zdiagnozowany nowotwór krwi oraz nowotwór narządów wewnętrznych (trzustki, wątroby, żołądka).
rozpoczęła się walka, która trwa do dziś...

jako, że jest to jedyny przypadek w Polsce, leczenie odbywa się poprzez ciągłą konsultację z lekarzami z całego świata.
tydzień temu urodził się mały braciszek Miłosza, któego krew pępowinowa jest największą szansą na wyzdrowienie.


Miłosz potrzebuje krwi, ponieważ dwa razy w tygodniu ma przetaczaną krew.
obecnie jest okres wakacyjny, krwi jest mało!

ODDAJ KREW
zrób coś, by ta bajka skończyła się dobrze,
by można było napisać żyli długo i szczęśliwie...


_ _ _ _ _ _ _

krew może oddać każdy w każdym miejscu w Polsce !!
ważne tylko, by przy oddawaniu krwi podać dane Miłosza
(a nie honorowo)
dostępne u mnie na priv - przyszywana@gmail.com

_ _ _ _ _ _ _ _

jeśli nie możesz dzisiaj oddać krwi - podaj tę informację dalej,  zamieść na blogu, zapytaj znajomych.

pomóżmy Miłoszowi - on ma dopiero 26 miesięcy i chce żyć!"

37. Wiadomość z bloga Laurki

ciocia ola


Emilka i Laurka są na OIOM-ie. Operacja trwała niecałe 7 godzin. Laura jest nieprzytomna. Wg lekarzy wszystko wspaniale się udało, zgodnie z planem i bez komplikacji. Teraz prosimy o modlitwę, aby nie doszło do powikłań pooperacyjnych.

piątek, 19 sierpnia 2011

36. Operacja Laurki się zaczęła!!!!

Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem a wierzymy, że tak właśnie jest to rozpoczęła się operacja Laurci.
Kochani łączmy się w modlitwie za naszą, małą księżniczkę.
15:00 Koronka do Miłosierdzia Bożego za Laurcie.
Modlitwa do Świętej Rity!!!
O potężna i sławna Święta Rito, oto u twoich stóp nędzna dusza potrzebująca pomocy, zwraca się do ciebie z nadzieją, że zostanie wysłuchana.
Ponieważ jestem niegodny z tytułu niewierności mojej, nie śmiem spodziewać się, że moje prośby będą zdolne ubłagać Boga. Dlatego wyczuwam potrzebę, aby mieć za sobą potężną orędowniczkę, więc ciebie wybieram sobie, Święta Rito, ponieważ ty właśnie jesteś niezrównaną Świętą od spraw trudnych i beznadziejnych.
O droga Święta, weź do serca moją sprawę, wstaw się do Boga, aby uprosić mi łaskę, której tak bardzo potrzebuję i o którą tak gorącą proszę (tutaj wyrazić łaskę, o którą się prosi)
Nie pozwól mi odejść od ciebie nie będąc wysłuchanym. Jeżeli jest we mnie coś, co byłoby przeszkodą w otrzymaniu łaski, o którą proszę, pomóż mi usunąć tę przeszkodę: poprzyj moją prośbę swymi cennymi zasługami i przedstaw ją swemu niebieskiemu Oblubieńcowi, łącząc ją z twoją prośbą. W ten sposób moja prośba zostanie przedstawiona przez ciebie, wierną oblubienicę spośród najwierniejszych. Ty odczuwałaś boleść Jego męki, jak mógłby on odrzucić twą prośbę i nie wysłuchać jej?
Cała moja nadzieja jest więc w tobie i za twoim pośrednictwem czekam ze spokojnym sercem na spełnienie moich życzeń. O droga Święta Rito, spraw, aby moja ufność i moja nadzieja nie zostały zawiedzione, aby moja prośba nie była odrzuconą. Uproś mi u Boga to, o co proszę, a postaram się, aby wszyscy poznali dobroć twego serca i wielką potęgę twego wstawiennictwa.
O Najsłodsze Serce Jezusa, które zawsze okazywało się tak bardzo czułe na najmniejszą nędzę ludzkości, daj się wzruszyć moimi potrzebami i nie bacząc na moją słabość i niegodność, zechciej wyświadczyć mi łaskę, która tak leży mi na sercu i o którą prosi Cię dla mnie i ze mną Twoja wieczna oblubienica, Święta Rita.
O tak, za wierność, jaką Święta Rita zawsze okazywała łasce Bożej, za wszystkie zalety, którymi uhonorowałeś jej duszę, za wszystko co wycierpiała w swym życiu jako żona, matka i w ten sposób uczestniczyła w Twej bolesnej męce i wreszcie z tytułu nieograniczonej możliwości wstawiania się, przez co chciałeś wynagrodzić jej wierność, udziel mi Twej łaski, która jest mi tak bardzo potrzebna.
A Ty, Maryjo Dziewico, nasza najlepsza Matko Niebieska, która przechowujesz skarby Boże i rozdzielasz wszelkie łaski, poprzyj Twoim potężnym wstawiennictwem modły Twej wielkiej czcicielki Świętej Rity, aby łaska o którą proszę Boga, została mi udzielona.
Amen.

wtorek, 16 sierpnia 2011

35. Operacja Laurci!!!!

Kochani 19 sierpnia w piątek nasza mała bohaterka Laurcia-
http://www.kochamylaure.pl będzie miała bardzo ważną i skomplikowaną operację. Połączmy się wszyscy w tym dniu w modlitwie. O 15 wszyscy, którzy wspierają Laurcie proszę o odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Prośmy razem naszego Pana by wysłuchał naszej prośby i pomógł Laurci i Emilce przetrwać ten trudny czas.











Koronka do Miłosierdzia Bożego
(do odmawiania na zwykłej cząstce różańca)

Na początku:


  • Ojcze nasz...
  • Zdrowaś Mario...
  • Wierzę w Boga... Na dużych paciorkach:
  • Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego 
  • Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłagania za grzechy 
  • nasze i świata całego.  
  • Na małych paciorkach:
  • Dla Jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego.  
  • Na zakończenie (3 razy):
  • Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i 
  • nad całym światem. 
  • O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego jako zdrój 
  • miłosierdzia dla nas, ufam Tobie" (Dzienniczek Bł. s. Faustyny 1,93).



  • środa, 10 sierpnia 2011

    34. Oszustka+ z ostatniej chwili

    Długi czas zastanawiałam sie czy powinnami pisać tego posta właśnie tu. W miejscu która ma na celu pomoc chorym dzieciom. Lecz w końcu zrozumiałam, że zrobię to by Was przestrzec. Niestety na świecie oprócz tych dobrych aniołów, które chcą pomagać są też te złe. O tym właśnie będzie ten post.
    Jakiś czas temu poznałam pewną młodą dziewczynę. Niestety jak się potem okazało oszustkę. Moją historię poznania Oli można przeczytać tutaj:
    http://czarodziejka-ola.blogspot.com/search/label/5.L

    Cały powyżej umieszczony blog jest właśnie poświęcony Oli, jej kłamstwom, oszustwom, wyłudzaniu pieniędzy.

    Informacje z mojego prywatnego bloga:

    03.08.11 17:16
    Pamiętacie historię o Oli  na której kłamstwa dało się nabrać wiele osób. Zresztą ja też. Ola nadal działa:
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/pierwszy_koncert_impresji_artystycznych_za_nami_fotogaleria_204606-1-1-d-7-.html

    07.08.11 23:18
    Wspomniana wyżej Ola dostała wyróżnienie. UWAGA!!! 
    Wyróżnienie specjalne Fundacji otrzymała Aleksandra  "za serce, dobroć, umiejętności wokalne, za całokształt".


    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/final_impresji_artystycznych_w_ciechocinku_wygral_szymon_204839-2--1-d.html

    Szlag mnie jasny trafia!!!!


    Jednak ktoś postanowił sprawę Pani Aleksandry wziąć w swoje ręce:
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/klamstwom_powiedzmy_nie_205732.html

    No i bardzo ciekawa wypowiedź Pani Eli:

    Dość często spotykamy się z taką sytuacją- puka do naszych drzwi lub spotyka nas na ulicy osoba wyposażona w identyfikator lub plik papierów-opis choroby lub wypis ze szpitala i prosi nas o wsparcie finansowe-dla synka, babci lub męża. Pomagając w taki sposób robimy krzywdę naprawdę potrzebującym.
    Zamiast sięgać do portfela zapytajmy
    czy dana osoba posiada zezwolenie na zbiórke pieniędzy.

    - ustawa z 15 marca 1933 r. o zbiórkach publicznych (DzU nr 22, poz. 162 ze zm.)
    "W świetle obowiązujących przepisów ustawy o zbiórkach publicznych oraz rozporządzenia w sprawie sposobów przeprowadzania zbiórek publicznych oraz zakresu kontroli nad tymi zbiórkami, organizatorzy zbiórek publicznych, np. organizacje pozarządowe (w tym fundacje, stowarzyszenia) i komitety społeczne mają obowiązek posiadania pozwolenia organu administracji na organizację powszechnej akcji zbierania ofiar na określony cel.

    Przekonałam się ,ze po zadaniu pytania:"Czy ma Pan zezwolenie wojewody na zbiórkę pieniędzy?"osoba natychmiast znikała.

    Tego się uczmy ! Pomagajmy mądrze.




    Ciekawy artykuł- Chory sposób na przyjaźń:
    http://zdrowie.onet.pl/zycie-i-zdrowie/chory-sposob-na-przyjazn,1,4204256,special-art.html

    No i dzisiejszy skan artykułu, który ukazał się w "Głosie Wągrowieckim":


    Obiecuje informować Was o dalszym rozwoju sytuacji.
    Jeśli macie jakieś pytania dotyczące sprawy piszcie: lonia-jedryczka11@wp.pl

    Z ostatniej chwili:
    Z artykułu pisanego przez Panią Martę Wróbel:
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/pierwszy_koncert_impresji_artystycznych_za_nami_fotogaleria_204606-1-1-d-5-.html#galeria-miniatury
    znikło zdjęcie Aleksandry
    Ciekawa sprawa!

    poniedziałek, 8 sierpnia 2011

    33.Wrocławski festyn dla Laurki, zbieramy fanty!!!

    Z bloga Laurki:
    http://www.kochamylaure.pl/aktualnosci/wroclawski-festyn/

    Kochani!
    Specjalnie dla Laury organizujemy charytatywny festyn rodzinny, który odbędzie się dnia 18 września 2011 roku w Parku Południowym we Wrocławiu.
    Impreza będzie obfitowała w rozmaite atrakcje dla dzieci i dorosłych – jedną z nich ma być loteria fantowa. Całość zysków z tej akcji oczywiście zostanie przekazana dla Laurki.
    Jako pomysłodawca i organizator festynu mam do Was gorącą prośbę: jeśli macie w domu NOWE przedmioty (nierozpakowane płyty, puzzle, książki itp.) lub chcielibyście nam takowe zakupić i wysłać, to bardzo proszę o kontakt. Chcemy te przedmioty spożytkować, jako fanty na loterię. Wrocławski Hufiec ZHP udostępnił nam swój adres i kawałek miejsca, więc przesyłki proszę kierować do nich:
    Hufiec ZHP Wrocław
    pl. Św. Macieja 5a
    50-244, Wrocław
    koniecznie z dopiskiem „dla Laury”!
    Na wszelkie pytania czy sugestie odpowiadam pod adresem ja-zofik@wp.pl. Przedmioty, które nie będą rozlosowane podczas loterii fantowej, zostaną przekazane Emilce do wystawienia na aukcjach internetowych – więc bez obaw, nic się nie zmarnuje!
    Pozdrawiam Was serdecznie
    Zofik – koleżanka Emilii ze szkolnej ławki

    środa, 3 sierpnia 2011

    32. Marysia Kozak

    Dzisiaj dostałam meila jak sądzę od mamy, pewnej małej dziewczynki o słodkim imieniu (zresztą moim ulubionym) Marysia. Mama dziewczynki prosiła o rozpowszechnienie wiadomości o jej córeczce. Zapraszam bardzo serdecznie do poznania historii tej małej perełeczki, która mnie osobiście wzruszyła do łez. Pomóżmy Marysi!!!

    Ze strony Marysi:

    http://naszamaria.blogspot.com/p/marysia.html
    Dnia 02 lutego - z wrodzoną wadą serca w postaci wspólnego pnia tętniczego (typ IV - zupełny brak tętnicy płucnej) i dużego ubytku w przegrodzie międzykomorowej (VSD) - urodziła się nasza córeczka Marysia.



    Niestety oprócz wady serca boryka się ona z wcześniactwem ponieważ urodziła się w 31 tygodniu ciąży, ponad 2 miesiące przed terminem. Ważyła wówczas 910g i mierzyła 37cm. Konsekwencją przedwczesnego urodzenia  jest także to, że nie Marysia nie jest  w stanie sama oddychać. Od urodzenia jest na respiratorze, wskutek czego jej płuca są bardzo uszkodzone.

    Lekarze od początku nie dawali jej żadnych szans. Ona jednak pomimo wady serca i wcześniactwa oraz wbrew diagnozom medycznym, a przede wszystkim dzięki modlitwie wielu osób, dla których życie naszej córeczki nie jest obojętne, żyje i jest bardzo silna.

    Mimo tych wszystkich przeciwności, nie poddajemy się. Wspierają nas zarówno bliscy z naszych rodzin, przyjaciele, jak i ludzie nieznajomi o otwartych sercach. Za wszelka pomoc – duchową i materialną – serdecznie dziękujemy!

    Każdy dzień życia Marysi możesz śledzić czytając “Pamiętnik Marysi




    piątek, 22 lipca 2011

    31. Ważne!!!! + dopisek Samopomoc blogowa

    http://morganproject.blogspot.com/2011/07/szukamy-szpiku-pomozcie.html

    Kochani rozpowszechniajcie gdzie się da.
    Trzymam kciuki i całym sercem wierze że będzie dobrze.


    "Kochane moje blogowe koleżanki, zwracam się do was z prośbą o pomoc dla młodej mamy, która została sama z trójką dzieci. Jej mąż zginął w wypadku, a ona została sama z 2 miesięczną córcią, 2 letnim synkiem i 3,5 letnia drugą córcią, bez środków do życia. 

    W obecnej chwili przyda się jej wszysko od ubranek po pieluszki i kaszki.

    Jeżeli macie coś zbędnego dla dzieci czego już nie będziecie używać, co Wam jest niepotrzebne to apeluję do was żebyście się tym podzieliły.

    Będzie mi miło jak powiadomicie o tym inne mamy, które mogą pomóc.

    Pomocy dla Gabrysi, można udzielić paczką na podany niżej adres, lub jeśli jest ktoś chętny do udzielenia pomocy pieniężnej to nr konta zamieszczam poniżej:

    Gabriela Żabińska
    PKO BP 46 1020 3541 0000 5102 0188 9252
    Lipowo Kurkowskie 11
     11-015 Olsztynek"

    Źródłem apelu jest: 

    http://witaaminkaa.blox.pl/2011/07/Samopomoc-blogowa.html

    środa, 20 lipca 2011

    30. Julka


    JEJ HISTORIE MOŻESZ PRZECZYTAĆ PONIŻEJ:
    Poznaj historię Juleczki, której życie jest prawdziwym cudem.
    Julia urodziła się 30 października 2006 roku w 37 tygodniu ciąży przez cięcie cesarskie. Jest miesięcznym wcześniakiem. Cała jej historia choroby zaczęła się gdy moja żona – Karina, trafiła do szpitala w 34 tygodniu ciąży z powody małowodzia. Już wtedy Julia wykazywała małą ruchliwość i wiedzieliśmy że jest ułożona pośladkowo. Tuż po porodzie w skali APGAR miała 6 punktów, nie ruszała nóżkami, które miała skrzyżowane i przygniecione do klatki piersiowej, poza tym wiotkość mięśni i kończyn dolnych, przykurcze w górnych kończynach oraz końską szpotawę stóp. Po 4 dniach pobytu na oddziale noworodkowym została przewieziona na oddział patologii noworodka. Pierwsza diagnoza była dla nas wyrokiem – neuropatia. By temu zaprzeczyć lub potwierdzić Julia przeszła szereg badań począwszy od USG, RTG, po przez rezonans magnetyczny i punkcję, a skończywszy na biopsji stawów i kości. Po 2 miesiącach badań odstąpiono od diagnozy neuropatii, stwierdzono natomiast zapalenie stawów i kości. Złożono jej gipsy na nóżki oraz zaaplikowano całą serię silnych antybiotyków (Vankomecyna, Tazocin, Meronem, Amikin, Linkomecyna). Po wszystkim co byli wstanie zrobić lekarze na patologii noworodka w dniu 29.01.2007r. przeniesiono nas na oddział ortopedii i chirurgii. Tam dalej leczono Julię na zapalenie stawów. W dniu 13.02.2007r. wypisano nas do domu w stanie ogólnym „dobrym” jednak jej stan był coraz gorszy, owszem po 3 miesiącach zaczęła ruszać nóżkami, a ortopedzi twierdzili że tylko rehabilitacja pomoże, to jednak powiększał jej się brzuszek za sprawą wątroby która miała 6 cm oraz coraz większej śledziony która miała 8 cm. Próby wątrobowe tez byłe bardzo niezadowalające AspAT 445, AlAT 211, GGTP 314, FA 296. Dnia 12.03.2007r. trafiliśmy na oddział gastrologii jednak z naszą Julią było coraz gorzej. Postanowiliśmy z żoną wziąć wszystko w swoje ręce! Pojechaliśmy prywatnie do lekarza gastrologa, to dzięki tej decyzji i ogromnemu zaangażowaniu Pani doktor trafiliśmy do CZD w Warszawie. Na oddziale gastrologii znaleźliśmy się 08.08.2007 roku. Badania jednak wskazywały iż jest to choroba metaboliczna. Jaka? By to stwierdzić we wrześniu trafiliśmy na oddział chorób metabolicznych w CZD. Badania, badania i jeszcze raz badania, a diagnozy wciąż brak. Wyjeżdżając z Warszawy wiemy tylko tyle że jest to choroba spichrzeniowa o której świadczy bardzo wysoki poziom chitotriozydazy, i nie jest to choroba Niemanna-Picka, Wolmana. Większość badań pojechało do diagnozy do Francji i Holandii, jednak na wyniki trzeba czekać. Minoł miesiąc, drugi, trzeci, aż w końcu na styczeń mamy termin do poradni metabolicznej. Tam wstępna diagnoza – choroba Gauchera. Co dalej? – nic bo nie jest potwierdzone to w 100%. Stan Julii pogarsza się z dnia na dzień : wątroba 8cm, śledziona 12cm (pojawiła się druga o wielkości 1,3 cm), AspAT 432/403, AlAT 169/139, GGTP 169/210, FA 295, PLT 66, INR 1,4/1,59, APTT 59,8sek. W tym czasie jesteśmy pod stałą opieką naszej Pani gastrolog, która dwoi się i troi by nam pomóc. W marcu decydujemy się na kolejny krok, tym razem w kwestii normalności życia i wyjeżdżamy na święta do rodziny żony (ok. 400km od domu). Niestety po tygodniowym pobycie Julia pierwszy raz zakrwawiła z przewodu pokarmowego. Natychmiast pojechaliśmy do szpitala – hemoglobina 6,2, APTT 56sek., INR 1,6, PLT 110 – podana krew
    i osocze. Po 3 dniach pobytu w szpitalu decydujemy się na drastyczny krok – przewozimy Julię do naszego szpitala, ponieważ szpital w którym leżymy nie jest wstanie zapewnić nam odpowiedniej opieki. W podróży generalnie panował strach i obawa przed najgorszym. Po paru godzinach jesteśmy już w naszym szpitalu. Jest 31.03.2008 roku, po gastroskopii dowiadujemy się że Julii nie da się już pomóc. Wątroba- marska, bez przepływów w wielkości ok. 10cm, śledziona ok. 14cm, krzepliwość INR 1,7, APTT 65sek., GGTP 202, AspAT 361, AlAT 116 i najgorsze – żylaki przełyku i podspustowe!! Jedynym ratunkiem jest CZD w Warszawie gdzie może uda się opaskować żylaki, na termin jednak mamy czekać miesiąc – za długo! Julia jest bombą zegarową a właściwie żylakową, która w każdym momencie może wybuchnąć.
    Dnia 8 maja jedziemy do Warszawy na oddział gastrologii. Trafiamy tam pod skrzydła dwóch wspaniałych lekarzy, którzy robią wszystko by ratować już nie zdrowie ale życie naszej córeczki. By to zrobić potrzebna jest diagnoza, której brak. Zaczynamy od krzepliwości INR 1,99, APTT 52sek. i opaskowania żylaków (4 opaski, żylaki II stopnia), opaski spadają niestety po 48 godzinach. Podawana krew i osocze – hemoglobina 7,8. Codziennie furosemid i wlewki by zbić wysoki amoniak (208), który może prowadzić do śpiączki oraz by pozbyć się wodobrzusza. Kolejny krok to biopsja wątroby (cytoarchitektonika całkowicie zaburzona, drobne guzki) – wynik – pełna marskość. By wykluczyć kolejne choroby badamy mięsnie – biopsja mięsni i EMG. Mięsnie (zmienność rozmiarów włókien mięśni, obraz nieswoisty). Badanie EMG (cechy miogenne) nawiasem mówiąc najstraszniejsze i najboleśniejsze badanie jakie Julia przeszła, a Karina razem z nią. Wciąż brak diagnozy. Jedyny ratunek to przeszczep wątroby. Można czekać miesiącami na wątrobę od dawcy zmarłego i decydujemy się na przeszczep rodzinny. Tylko czy możemy? Karina pomyślnie przechodzi wstępne badania, ja również. Powstaje jednak problem: Julia jest już tak wykończona, że lekarze nie dają jej wiele szans na przeżycie tak ciężkiej i trudnej operacji. W związku z tym lekarze dają nam kwestie ostatecznej decyzji. Wpisujemy Julię na listę oczekujących na organ od dawcy zmarłego. Kilka faktów za i przeciw. Jesteśmy rodzicami dla których jest to najtrudniejsza decyzja w życiu, tylko przeszczep ratuje życie naszej córki, ale…… stan Julii jest tragiczny: INR 1,99, APTT 57sek., hemoglobina 9,5, amoniak 177, AlAT 91, AspAT 151, GGTP 98, poza tym drugi raz po opaskowaniu żylaków opaski spadają, a same żylaki są już IV stopnia, V stopnia już niema. Czy Julia w takim stanie poradzi sobie z przeszczepem? Jej szanse oceniane są nawet nie 50%. Minęły dwa dni – decyzja nasza to zabieramy Julę do domu, by tam w godziwych i normalnych warunkach odeszła, bez kucia codziennego, bez białych kitlów, bez ścian szpitalnych i bez cierpienia, a w zamian za to wszystko czego pragnie, rodzina, dom, nawet przysłowiowe chipsy, coca cola czy ogórki. Dnia 07.06.2008 roku wracamy do domu. Czy po prawie 3 miesiącach pobytu w szpitalu, wracając z umierającym dzieckiem, cieszymy się, dziwne ale tak, wracamy pełni nadziei i wiary, szczęśliwi, że możemy jeszcze dać jej odrobinę radości! (taki sms otrzymaliśmy w drodze do domu od naszej Pani gastrolog: ”dla niej jesteście domem, wszechobecnym, wszechogarniającym, wszechkochającym i to się nigdy nie zmieni, tak pozostanie na zawsze, wiele sił w misji którą właśnie zaczęliście – jesteście razem do końca….”) Szczęśliwie dojechaliśmy do domu. Kolejnym krokiem było „zapisanie” Julii do hospicjum, bo przecież kroplówki, leki i opieka medyczną musimy jej zapewnić. Mijają dni życia Julii. Czasem trudniejsze chwile, jak krwotoki, a czasem cudowne jak wyjście do zoo. Dnia 31.07.2008r. telefon z Warszawy – jest dawca, pakujemy się wsiadamy do samochodu i ….. akcja odwołana – dawca był chory. Tydzień później Karinę wzywają do Warszawy na szczegółowe badania w celu przeszczepu rodzinnego – dlaczego? – bo Julia rośnie i nabiera sił w oczach, potrzebowała domu, bliskich osób by pokazać światu że się nie poddała. Badania żony wypadają pomyślnie. Termin przeszczepu rodzinnego ustalony na koniec sierpnia. Dzień 14 sierpnia będziemy pamiętać do końca życia. Godzina 11.30 telefon z Warszawy – jest dawca, mamy natychmiast jechać do szpitala na przeszczep. Godzina 12.30 jesteśmy już w drodze. Zamyśleni i skupieni, myślami tylko przy jednym – by się udało. Nawet Julia wie co się dzieje bo całą drogę spokojnie przesypia. Godzina 18.00 jesteśmy w CZD. Przyjęcie, ogólne badania, kąpiel, leki i o 19.30 Julia przekracza magiczną czerwoną kreskę. Operacja trwała do 2.30, przebiegła nad wyraz pomyślnie. Julia żyje i ma nową wątrobę!
    Kiedy piszę ten ogromny skrót historii Julii jest 23 wrzesień 2008 roku – prawie 6 tygodni po przeszczepie wątroby. Julia po paru jeszcze przejściach z serduszkiem czuje się świetnie. Czekamy na wyniki badań które mają mam otworzyć drogę do domu. Do domu gdzie czekać na nas będą następne bitwy o zdrowie i życie Julii. Pozostało jeszcze przed nami wiele pracy bo wiemy że Julia jest pierwszym dzieckiem w Polsce ze wstępnie zdiagnozowaną chorobą podstawową jako Glikogenoza typu IV, której udało się przeżyć – uratował ją przeszczep. Teraz czeka nas długa droga rehabilitacji, by stanęła na nogi, czeka nas również długi proces odbudowy mięsni. Wiemy jednak jedno: Julia pokazała całemu światu jak należy walczyć o życie i nie pozwoli nikomu by zniweczyła mozolną i ciężką walkę wśród cierpień i wyrzeczeń. Po dwóch latach wygraliśmy pierwszą bitwę, wiele jeszcze bitew przed nami by wygrać wojnę o zdrowie i życie naszej córeczki – Julii.
    Wracamy do domu!
    Wątroba jednorodna, bez zmian ogniskowych, przepływy w żyłach nie zaburzone. Śledziona 9cm, we wnęce dodatkowa 1,3cm. Hemoglobina 10,5, Płytki 223, INR 1,2, AspAT 85, AlAT 105, GGTP 27, Bilirubina 0,37. Leki: Prograf, CellCept, Encnton, Biseptol, Ciprofox, Nystatyna, Valcyte, Furosemid, Propranolol, Ursopol, Acesan, Losec, Trillac, Magnafor, Protifar, Fantomalt. I tak 24 września, wieczorem przyjechaliśmy do domu. Radosną i szczęśliwą Julię serdecznie przywitała cała rodzina i znajomi. Minęło kilka dni normalnego życia, pomimo codziennych leków czas upływał z uśmiechem na twarzy. Jednak zbliżał się nieubłaganie termin wizyty kontrolnej w Warszawie. Do poradni chorób wątroby przyjechaliśmy 1 października o 7.30. Zaraz badania i znowu dylemat?! Wyniki Julii podeszły do góry Aspat 168; Alat 182 – reszta w normie. Czym to spowodowane? Miejmy nadzieje, że nie odrzutem tylko jakąś infekcją. Więc kolejne badania USG i RTG klatki oraz wizyta u pulmonologa. Jest godzina 15.00 – decyzja – zostajemy – Nie zaryzykujemy! Pierwsza wersja biopsja wątroby by wykluczyć odrzut jednak po namyśle nie zgadzamy się na nią, poczekamy parę dni. Po trzech dniach kontrolne badania i …. parametry spadają! By się upewnić zostajemy jeszcze dwa dni – badania – parametry jeszcze lepsze : Prograf 9,1; Bilirubina 0,4; INR 1,12; Aspat 49; Alat 69; GGTP 22; Dnia 6 października wracamy z uśmiechem na twarzy do domu. Po powrocie dni mijają bardzo szybko. Z radością możemy obserwować jak nasza kochana Julia staje się coraz silniejsza, z dnia na dzień poznaje i wypowiada nowe słowa. Potrafi już sama siedzieć, a przewracanie się z brzuszka na plecy wychodzi jej coraz lepiej. Julia coraz bardziej próbuje stawiać na swoim, wybrzydza, a nawet grymasi jeśli jej się coś nie podoba, jednak to wszystko przyjmujemy z przymrużeniem oka, bo przecież wiele przeszła i należy jej się prawie wszystko. Jest naszym oczkiem w głowie i po tym co przeszła nie mamy serca jej czegokolwiek odmówić - może to i źle, ale nic ani tym bardziej nikt nie jest wstanie pojąć co ona przeszła. W dniu 22 października mamy kolejną wizytę w poradni. Dziwnie jedziemy tam spokojni bo obraz Julii jest świetny. O 8.00 meldujemy się w poradni transplantologii i - wyniki są na szóstkę!! Czekamy na resztę wyników i wracamy szczęśliwi do domu. (Prograf 7,2; Bilirubina 0,25; INR 1,15; Aspat 40; Alat 49; GGTP 21; L 8,9; HGB 10,8; Płytki 157) Leki: Prograf, CellCept, Encnton, Biseptol (już co 2 dni), Nystatyna (już co 2 dni), Heviral, Furosemid, Propranolol, Ursopol, Acesan, Losec, Trillac, Magnafor, Fantomalt. Do kolejnej wizyty kontrolnej dni nam mijają beztrosko. Żyjemy jak gdyby spokojniej choć ciągle w pogotowiu, ciągle przygotowani na wszystko, bo jak już doświadczyliśmy Julia potrafi nas w każdy sposób zaskoczyć. Nasze życie w małym stopniu wróciło do normalności, czego przykładem może być wyjście do restauracji w urodziny Kariny. Wiele osób tego nie jest w stanie zrozumieć co oznacza wyjście gdzieś we dwoje
    po kilkunastu miesiącach ciągłej walki oraz zastanawiania się na każdym kroku co się przydarzy za chwilę. Może to dziwne że opisuję takie zdarzenie jak wyjście do restauracji ale naprawdę dla nas znaczyło to tyle co dla Robinsona Crusoe opuszczenie wyspy na której los go uwięził tyle lat, powiem więcej gdy odpływał z wyspy wciąż miał ją w pamięci – to tak jak my – siedząc przy stoliku i pozornie ciesząc się chwilą , myślami byliśmy cały czas przy naszym skarbie – przy Julii, którą na parę chwil zostawiliśmy pod opieką rodziców. Nieubłaganie nadszedł czas kolejnej wizyty w warszawskim szpitalu. Dnia 17 listopada rankiem o godzinie 8.00, zjawiamy się w szpitalnym laboratorium by pobrać Julii krew na badania. Kolejne chwile w naszym życiu, które zamiast szybko płynąć dłużą się wiekami. Na szczęście i tym razem Julia miło nas zaskoczyła. Wyniki pozwalają na to byśmy wrócili spokojnie do domu. Powiem więcej kolejna wizyta kontrolna nie za 2 tygodnie, a dopiero 6 stycznia. (Prograf 12; Bilirubina 0,47; INR 1,16; Aspat 38; Alat 35; GGTP 17; 10,9; HGB 11,2; Płytki 130) Leki: Prograf (dawka już zmniejszona), CellCept, Encnton, Biseptol (już co 2 dni), Nystatyna (już co 2 dni), Heviran, Propranolol, Ursopol, Acesan, Trillac, Magnafar, Fantomalt Po powrocie do domu czekają nas kolejne dwie wizyty lekarskie, a mianowicie kontrola serduszka Julii, ponieważ sam przeszczep przez kardiologów został dopuszczony warunkowo z powodu podejrzenia kardiomiopatii. Druga wizyta zaplanowana u Pani profesor rehabilitacji. Niestety ani tu, ani tu nie otrzymaliśmy pocieszających wiadomości.
    Kardiolog – znaczne pogorszenie mięśnia sercowego, znaczy, kardiomiopatia nie jest już tylko podejrzeniem a faktem! By temu dać pełny wyraz 6 stycznia mamy wizytę w poradni Centrum Zdrowia Dziecka. Póki, co wiemy, że mięsień lewej komory serca znacznie się powiększył, na ile – trzeba porównać wyniki z czerwca 2008 roku przed przeszczepem. Rehabilitacja – końsko- szpotawą stopy uratuje tylko operacja. To wystarczy, bo czy warto robić operację na stopy i achillesy skoro niewiadomo czy mięśnie nóg i biodra dadzą radę dźwigać ciężar ciała i prawidłowo funkcjonować w organizmie? Na to pytanie odpowiedzi niema! Jednak, co do jednego jesteśmy pewni: rehabilitacja musi być – chociaż lekka bo przecież serce jest bardzo słabe. W tej całej sytuacji potrafimy, mimo wszystko dostrzec pozytywne i piękne chwile, chociaż by fakt spędzenia razem Świąt Bożego Narodzenia. Można by rzec: święta jak święta, ale nie były cudowne, bo znamy ich wartość, a jeszcze większa jest gdy są spędzane razem i w gronie osób które są nam  Najbliższe. Bo choinka,
    prezenty, kolacja wigilijna to rzeczy materialne natomiast najbliżsi i przyjaciele są jak wiara i nadzieja – bezcenne! Jak podsumować mijający rok? To trudne, bo minął na walce! Co przyniesie kolejny nadchodzący rok – zapewne kolejne bitwy o zdrowie i życie Julii? Tutaj jedyne, co przychodzi mi do głowy to podziękowania dla wielu osób, które w większej lub mniejszej części przyczyniły się do ratowania zdrowia i życia Julii oraz które w niesamowity sposób wspierały nas w walce. Jest to przede wszystkim rodzina, na którą mogliśmy zawsze i możemy wciąż liczyć, ale niesamowitym jest fakt zaangażowania się osób postronnych takich jak: Pani doktor z sosnowieckiego szpitala, o której była już wcześniej mowa, cały zastęp transplantologów, chirurgów oraz gastrologów, którzy dali nowe życie naszej córeczce, tu szczególne podziękowania Pani doktor z gastrologii, która całym sercem i swoją wiedzą zaangażowała się w sprawę Julii, zgrzeszyłbym gdybym nie ujął tutaj Pani doktor i cały personel medyczny z hospicjum, – który to w tych najcięższych chwilach był z nami. W tym wszystkim duży swój udział miała również Pani doktor z katowickiego szpitala, to właśnie ona w naszym rodzinnym szpitalu była zawsze z nami powiem więcej wciąż jest i zawsze możemy na nią liczyć. Na koniec, choć nie najmniejszy wkład w naszym życiu ma Fundacja” Gwiazda Nadziei” – to dzięki nim możemy bezpieczniej i wygodniej jeździć do Warszawy. Dziękuję również wszystkim innym osobą tutaj nie wymienionym - w imieniu Julii - WIELKI SZACUNEK I PODZIĘKOWANIE za to co robicie. Nadszedł dzień 6 stycznia i wyjazd do warszawy. Poradnia wątrobowa niczym nas nie zaskoczyła – Julia wyniki na piątkę. Gorzej z poradnią kardiologiczną. Diagnoza – kardiomiopatia przerostowa lewej komory serca, mięsień powiększony o, ponad 200%, zatem czeka nas 22 stycznia oddział kardiologii by przeprowadzić wnikliwe badanie echa serca. Wracamy do domu z myślami przy sercu naszej córki, zadając sobie pytanie, co
    było przyczyną tak szybko; postępującego schorzenia? Czyżby leki immunosupresyjne?! Dowiemy się za dwa tygodnie na oddziale kardiologii.
    22 stycznia, czyli w piątek rano meldujemy się na oddziale kardiologii w CZD. Na drugi dzień Julia na czczo, bo do badania echa serca trzeba uspać dziecko. Po paru godzinach mamy wynik: przerośnięta mięśniówka lewej komory serca, grubość IVS – 258% normy, grubość LVPW – 152% normy. Przyczyną tak złej kondycji mogą być silne leki immunosupresyjne, a ściślej Prograf. Z taką diagnozą przenoszą nas na oddział gastrologii w celu zmiany leków z Prografu na Sirolimus. Jak długo poleżymy tego nikt nie wie? W efekcie spędziliśmy w CZD jeszcze 2 tygodnie, ponieważ Julia złapała infekcję, która na szczęście została opanowana, i tak 6 lutego wychodzimy do domu. (Sirolimus 6,8; Bilirubina 0,31; INR 1,01; Aspat 29; Alat 20; GGTP 14; L 10,9; HGB 11,2; Płytki 201) Leki: Sirolimus, CellCept, Encnton, Biseptol, Nystatyna, Essentials, Heviran, Propranolol, Ursopol, Bactrim, Dicoflor, Bioprazol, Magnafar, Fantomalta Kardiomiopatia przerostowa lewej komory serca stała się faktem, którego nie możemy zbagatelizować. Rehabilitację wstrzymujemy – Julia nie może się przemęczać ani denerwować. Kolejna wizyta w warszawskiej poradni kardiologicznej na 19 listopada – czy nie za długi okres bez kontroli? Postanawiamy: Zabrze – 2 czerwiec 2009 rok. W domu czas płynie bardzo szybko. Julia, można by rzec dorasta nam w oczach. Psychicznie i intelektualnie rozwija się wyśmienicie. Z tęsknotą patrzymy przez okno w oczekiwaniu na piękne i słoneczne dni, by móc wychodzić na spacery i pokazywać Julii piękno świata, którego tak niewiele poznała. 26 marzec 2009 roku, tego dnia znów wita nas warszawska poradnia chorób i transplantacji wątroby. Ja dotychczas przyjeżdżamy o godzinie 8.00, w pełni spakowani bo zawsze jest ryzyko złych wyników i pozostania na oddziale. Ale nie tym razem. Wyniki Julia ma na ”5”. Więc czym prędzej zbieramy się i do domu by zdążyć wrócić jeszcze dziś. Leki: Sirolimus 0,7 / 0,8 ; CellCept 2x100mg; Encorton 1mg co 2 dni; Ursopol 150mg wieczorem; Magnefar 2 x pół tabletki; Metokard 3x 5mg; Heviran 2x pół tabletki; Essentiale 1x; Nystatyna 2 x 3ml co 2dni; Bioprazol pół kapsułki W maju pierwszy raz od ponad dwóch lat wyjeżdżamy na weekend odpocząć poza Katowice. Wystarczyły zaledwie dwa dni by pozytywnie naładować akumulatory na dalszą drogę walki o zdrowie naszej córki. Julia była wniebowzięta i bardzo szczęśliwa pośród górskiego klimatu i górskich krajobrazów. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, teraz czekamy na wizytę w zabrzańskiej klinice serca. 2 czerwca, raniutko wyjeżdżamy na kolejną batalię o naszą Julię. Jedziemy pełni obaw, bo musimy zmierzyć się z czymś nieznanym. Szpital w Zabrzu określę mianem: „pełen profesjonalizm”. 36 godzin pobytu, a my już mamy wszystkie badania wraz z wynikami i diagnozą. Okazuje się, na szczęście, że nie jest tak tragicznie jak to wyglądało pół roku temu w Warszawie. Kardiomiopatia jest, owszem, lecz przepływy w sercu są zdecydowanie lepsze. Może rzeczywiście Prograf był przyczyną takiego stanu i tak szybkiego pogarszaniu się wydolności serca? Po dwóch dniach, raczej z optymistycznym nastawieniem wracamy do domu. Tym bardziej, że szpitalu zrobili nam badania wątrobowe, które okazały się wyśmienite. (INR 1,03; Aspat 35; Alat 20; GGTP 8; L 6,98; HGB 7,2; Płytki 122) Teraz możemy sobie pozwolić na upragniony wypoczynek. I tak 10 czerwca wyjeżdżamy na tygodniowy urlop do Brodnicy (babci Kariny). Tam zastajemy świeże powietrze, lasy, ciszę i spokój – czego można więcej chcieć?! Może zdrowia…. Jak już wcześniej pisałem wszystko co piękne i dobre szybko się kończy, w tym przypadku nie było wyjątku. Jednak te wakacje postanowiliśmy przeżyć i spędzić troszkę normalniej, a ściślej ujmując, zacząć powoli normalnie żyć. Całą sytuację i nasze wewnętrzne pragnienia scementowały wyniki z 2 lipca (Sirolimus 5,3; Aspat 41,4; Alat 26; GGTP 10; L 6,25; HGB 11,6; Płytki 168). Po konsultacji z warszawską poradnią coraz mniej mamy leków: Sirolimus 0,7 / 0,8; CellCept 2x100mg; Encorton 0,5mg co 2 dni; Ursopol odstawiony; Magnefar 2 x pół tabletki; Metokard 3x 5mg; Heviran 2x pół tabletki; Esentiale 1x; Nystatyna – odstawina; Bioprazol pół kapsułki Miesiąc po tym, czyli 10 lipca Karina z Julią jadą do Brodnicy tym razem na dwa tygodnie. Na początku sierpnia odwiedzamy w weekend naszych znajomych w Goczałkowicach, następny weekend wyjeżdżamy do Wisły. Zaprosili nas tam znajomi, których poznaliśmy w warszawskim CZD, a na stałe mieszkają parę ulic od nas, w Katowicach (ich syn Wojtek jest po przeszczepie wątroby). Potem były wycieczki po będzińskim zamku gdzie przetestowaliśmy nasz nowy środek transportu dla Julii – nosidło. Można właśnie ten okres w naszym życiu nazwać normalnym tzn. z dala od szpitali i lekarzy. Podczas tych cudownych dni i chwil był również taki, którego nie zapomnimy do końca życia, to dzień 15 sierpień, czyli rok po przeszczepie. Właśnie w tym dniu Julia otrzymała dopełnienie chrztu św.. Dla nas jako rodziców było to bardzo wzruszająca chwila i nie zapomniane przeżycie. W czasie mszy św. do naszej świadomości zaczęły przenikać wspomnienia chrztu św., który miał miejsce w katowickim szpitalu w grudniu 2006 roku na oddziale intensywnej terapii, udzielił go Julii o. Przemysław. Następnie pobyt w toruńskim szpitalu, od którego zaczęła się na dobre walka o życie Julii, jak film przenikały nas momenty przerażających cierpień i walk naszej kochanej córeczki. Jednak najdłuższe „projekcje” miały momenty związane z przeszczepem – ból, cierpienie, strach, ale jednocześnie wdzięczność Bogu za kolejny dar życia, jednocześni w naszej modlitwie pozostawało życie, dzięki któremu nasza Julia wciąż żyje. Nieubłaganie zbliża się kolejna wizyta w warszawskiej poradni CZD. 27 sierpień godzina 8.00 punkt pobrań krwi; 9.00 usg jamy brzusznej; 11.00 poradnia; 12.30 wyjazd do domu. Tak wyglądała nasza najszybsza wizyta. Wyniki wciąż nie budzą żadnych zastrzeżeń. (INR 1,05; Aspat 41; Alat 15; GGTP 12; L 6,99; HGB 12,8; Płytki 220) O godzinie 17.00 jesteśmy szczęśliwi już w domu. Leki: Sirolimus 0,7 / 0,8; CellCept 2x100mg; Encorton - odstawiony; Magnefar 2 x pół tabletki; Metokard 3x 5mg; Heviran 2x pół tabletki; Esentiale 1x; Bioprazol pół kapsułki

    Jest sierpień 2010r. Spisywanie historii mojej córeczki, postanowiłem dokładnie rok temu
    zakończyć. Jej i nasze przeżycia wydawały mi się zwyczajne. Nasze życie zaczęło układać, oprócz drobnych ekscesów, wszystko biegło torem spokojnej rodziny. Było tak do 15 lipca 2010r. wtedy świat zatrzymał się dla nas w miejscu. Po raz kolejny całe nasze życie skupiło się na walce o życie Julii. Ale po kolei: 11 listopad 2009r. Julia bardzo skarży się na bóle brzucha, bez zastanowienia, w obawie o wątrobę, jedziemy do katowickiego CZD na izbę przyjęć, stamtąd kierują nas na oddział nefrologii. Badania kazały zapalenie układu moczowego (CRP 260,9) miało to być skutkiem jej przemieszczania się na pośladkach. Bardzo wysokie wyniki skłaniały ku podejrzeniu o posocznice-czyżby koszmar wrócił? Na szczęście skończyło się tylko na podejrzeniu, wszystkie posiewy wyszły ujemne. Julia po 12 dniach pobytu w szpitalu, pozbierała się na tyle by wrócić do domu. Spokój jednak nie trwał długo. Na początku grudnia Julia zaczęła nam gorączkować – znowu szpital? Bardzo chcieliśmy tego uniknąć, niestety każda, prawie infekcja naszej córki kończy się antybiotykiem, co gorsza NIE doustnym. Mieliśmy wówczas dwie drogi: SZPITAL - antybiotyk dożylnie lub HOSPICJUM – antybiotyk w zastrzyku domięśniowym. By oszczędzić Julii kłuć i hospitalizacji, zdecydowaliśmy się na wariant drugi. Codziennie przez cały tydzień, rano i wieczorem jeździłem po pielęgniarkę by zrobiła zastrzyk. Po paru dniach już wiedzieliśmy, że nasza decyzja była błędna. Ból, strach i siniaki tak w dużym skrócie można określić stan Julii, o naszym nie będę tu nadmieniał, może jednym słowem – ŻAL. Przez ta chorobę ominęła nas wizyta w warszawskiej poradni, którą mieliśmy zaplanowaną na 4 stycznia. Święta Bożego Narodzenia przebiegły spokojnie, rodzinnie i zdrowo. Święta tak, ale 29 grudnia Julii powiększył się znacznie węzeł chłonny lewy szyjny. Dzień później stan podgorączkowy Sylwester? Chyba nie dana nam jest zabawa i beztroska. Julia w efekcie nabawiła się anginy. Udało się dzięki naszej kochanej Pani doktor z katowickiego szpitala, która co drugi dzień do nas przyjeżdżała, uniknąć szpitala i przysłowiowej igły. Julia po siedmiodniowej antybiotykoterapii doustnej wraca do zdrowia. 15 marca 2010r. po siedmiu miesiącach jedziemy do warszawskiej poradni. Tym razem jedziemy z pewnymi obawami, po takich infekcjach wyniki badań mogą być rożne – na szczęście o godzinie 14 wracamy do naszych kochanych Katowic. Badania wyszły bardzo dobrze, a kolejną wyznaczoną wizytę mamy 15 lipca 2010r. Po trudnym zimowym okresie, wraz z wiosną świeci w naszym życiu słońce. Julia potrafi coraz więcej. Przemieszczanie się na pupie, nie sprawia jej żadnego problemu i coraz częściej klęka na kolankach. W maju Julia pierwszy raz poszła do przedszkola. Ten egzamin samodzielności zdała rewelacyjnie, nawet lepiej ode mnie, bo ja z przejęcia, że moja córka ma zostać na 4 godziny sama, w obcym miejscu, nie mogłem spać przez 2 noce. Julia jest bardzo kontaktowym dzieckiem, więc nawiązywanie nowych znajomości nie sprawia jej żadnych trudności. Napisze tylko tyle, że przeżycie z tym związane dla mnie jako ojca, było niesamowite, byłem ogromnie dumny, że mam taka córkę. Kolejne dni mijały w spokoju, słońce coraz bardziej świeciło nam w okna i w sercu. Julia rozpromieniona i radosna odwiedzała z nami rodzinę oraz przyjaciół.
    14 czerwca 2010r. wizyta kontrolna w poradni kardiologicznej w Zabrzu, która jest spowodowana kardiomiopatią przerostowa lewej komory serca, zdiagnozowaną w lutym 2009r. Pod opieka zabrzańskiej Kliniki Serca, jest to nasza 3 wizyta – najszczęśliwsza. Prawie 2 lata temu pisałem o cudzie życia, teraz powtórzę słowa iż „Wiarą będziemy góry przenosić”. „(…) o kardiomiopatii w tym obrazie (USG) nie może być mowy, gradient się poprawił (wrócił do normy) przepływy prawidłowe (…) - Pani dr: „Nic dodać nic ująć – cuda się zdarzają”. Szczęśliwi wracamy do domu. Lato zaczęło się dla nas cudownie. Teraz czekamy na kontrolną wizytę 15 lipca w poradni CZD w Warszawie. Pisząc to 06.08.2010r siedzę przy szpitalnym łóżeczku w którym moja córka walczy o życie. Jak można się domyśleć 15 lipca nie pojechaliśmy do poradni w CZD tylko 14 lipca do katowickiej kliniki. Brak apetytu, wymioty, apatyczność to wszystko skłoniło nas odwiedzenia izby przyjęć w
    GCZD. Z dużymi oznakami odwodnienia trafiamy na oddział gastroenterologii (przypuszczamy, że powodem mogą być duże upały, które trwają już 2 tygodnie, temperatura nie spada poniżej 30 stopni). Jednak rzeczywistość jest inna, na drugi dzień wzrastają jej parametry stanu zapalnego (CRP 11,3). Zastanawiam się jak to wszystko opisać, co działo na tym oddziale, czy w ogóle warto? Nadmienię tylko fakt że nasza Pani doktor z tego szpitala przebywa na urlopie po za granicą i kontakt z nią był bardzo utrudniony. Myślę, że zostawię to bez komentarzy! Może tylko jedna myśl: „My rodzice nigdy nie mieliśmy w zamiarze podważać decyzji lekarzy, ani utrudniać im pracy. Przecież dla nas najważniejsze jest zdrowie naszej Julii, dlatego z całych sił chcemy pomagać w obserwacji córki – widać nie wszyscy to rozumieją i doceniają”. Po powrocie naszej Pani doktor sytuacja diametralnie się zmieniła, niestety za późno.
    28 lipca 2010r. o godzinie 8.00 moje dwie najdroższe osoby, karetką wyjeżdżają do warszawskiego CZD. Była to środa ja mam dołączyć do nich w sobotę, te dni bez nich były dla mnie koszmarem. Powróciły dawne wspomnienia, dawne obawy i lęki. Powroty z pracy do pustego domu, krzesełka, w którym zawsze witała mnie Julka, były nie do zniesienia. Do tego w głowie mam sytuacje z karetki. Julia leżąca na noszach w karetce, przypięta pasami, trzyma mnie za rękę i szlochając prosi mnie bym został, nie odchodził: „tatusiu zostań tu ze mną, przecież jesteś najlepszym tatusiem na świecie”. Serce mi pęka, nawet teraz pisząc to dwa tygodnie po zdarzeniu. Tych słów nie zapomnę do końca życia. Silnik i sygnał włączony, musiałem wyjść z karetki, a moje serce chciało wyjść z mego ciała, moje oczy zalała fala łez… Warszawa - oddział gastroenterologi, hepatologii i immunologii. Julii CRP podniosło się 34- krotnie. Diagnoza - POSOCZNICA, silne zakażenie krwi. Dotarło do nas, że nasza Kruszynka walczy kolejny raz o życie, że Julia jest w bardzo ciężkim stanie. Seria antybiotyków nie daje rezultatu. Przez 4 dni CRP utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, do tego oczywiście wysoka temperatura.
    Właśnie w tym momencie zacząłem pisać drugą część historii.
    Sobota………
    Niedziela……..
    Poniedziałek……..
    Wtorek…….
    Te 4 dni wycięte zostały z naszego życia. Bezradność, lęk, złość te trzy aspekty ludzkiego ego dominowały w naszych głowach. Każda minuta to wieczność i modlitwa o życie, bo sepsa atakuje szybko i skutecznie. Śpimy po 4 godziny wciąż czuwając przy łóżeczku, kontrolując cały czas monitor. Z przerażeniem obserwujemy jak pielęgniarki przynoszą tlen i zmieniają kolejne pompy infuzyjne z lekami. Bezradność i lęk w nas narasta – czy nasza kochana Julcia da radę? Nigdy w to nie wątpiliśmy – CO NAS NIE ZŁAMIE TO NAS WZMOCNI. W środę sytuacja zaczęła, może nie tyle się poprawiać, co stabilizować – CRP 31!!!! Julia powoli wraca do nas!!! Kolejne łzy płyną po naszych policzkach – łzy szczęścia i radości. Życie zaczynało nas z powrotem cieszyć. Był to bardzo mały kroczek, ale jakże nas ucieszył. Czwartek CRP 25!!! Piątek CRP 17!!! W tym dniu mieliśmy jeszcze jeden powód do radości. Kontrolne echo serca potwierdza diagnozę zabrzańskiej kliniki: brak kardiomiopatii!!! Czy znane jest dziecko, któremu tak znaczna wada serca, sama się cofnęła? My nie znamy. Cud!!! Kolejny dowód na to, że Bóg ma inne plany co do Julii i jej rodziców. Jakie, czas pokaże? Wszystko do niedzieli szło po naszej myśli, nawet myśleliśmy już o wypisie, niestety Julia po raz kolejny zaskakuje. Sepsa oraz wiele zaaplikowanych antybiotyków zrobiło swoje. CRP stanęło w miejscu i waha się codziennie pomiędzy 7 a 10. Dlaczego? W środowy poranek dowiadujemy się, że próby wątrobowe się podniosły ASPAT 130, ALAT 70, GGTP 156 - odrzut!!!! Wprowadzone zostały sterydy. Ale to nie koniec środowych niespodzianek. Zakrzepica naczynia szyjnego. Julia wysoki miała poziom krwinek czerwonych, co sprzyja zakrzepom, a teraz jeszcze doszła bardzo silna infekcja. Poza tym Julii krew nie posiada białka S, odpowiedzialnego za procesy krzepnięcia. W związku z tym, po konsultacji z lekarzami hematologami, zapada decyzja o podawaniu zastrzyków podskórnych (CLEXANE). Zakrzep jednak trzeba rozpuścić, do dojścia centralnego, przez 3 doby toczona będzie AKTYLISE i Heparyna. Piątkowe wyniki są lepsze. Po miesięcznym pobycie w szpitalach znowu zaświeciło się „światełko w tunelu” CRP 4, ASPAT 30, ALAT 18, GGTP 84. Julia również coraz częściej wspomina o powrocie do domu, apetyt już jej dopisuje, zaczyna znowu się usamodzielniać, tzn. na tyle ile potrafi np. usiąść. 23 sierpień 2010r. poniedziałek, godzina 11.00, Julia wraca do domu!! Po czterdziestu jeden dniach pobytu w szpitalu Julia znowu wygrywa!!! Kolejna lekcja pokory, kolejna bitwa wygrana. Jednak wciąż nasuwa się pytanie: Czy ta bitwa była konieczna? Według nas NIE! Julia przezwyciężyła nie tylko z chorobę ale i „medycynę”. Znów lekarskie komentarze nie pozostawiają złudzeń: „udało się wam”; „tak wysokiego CRP dawno nie widziałam”; „Julka jesteś wielka”.